Hard Candy/ Pułapka (2005)
„Hard Candy” oglądałam bardzo dawno temu, bo to już starsza produkcja. Wrażenie jednak zrobiła niezaprzeczalnie dlatego dziś będzie właśnie o niej.
Czternastoletnia Hayley poznaje na internetowym czacie 32-letniego fotografa Jeffa. Znajomość z sieci przenosi się do realu. Dziewczynka i mężczyzna postanawiają się spotkać. Z kawiarni szybko przenoszą się do mieszkania fotografa. Widzimy jak gówniara sama pcha się w łapska zboka, ułatwiając mu i tak dość prostą sprawę. Myślimy- naiwniaczka, głupia gąska, zobaczysz wyrucha cię i porzuci w rowie. Jak się okazuje Hayley doskonale wie do czego to wszystko zmierza. Niespodziewany zwrot akcji sprawia, że dowiadujemy się, kto tak naprawdę jest ofiarą, a kto oprawcą.
Co 14letnia siksa wagi koguciej może zrobić dorosłemu, silnemu mężczyźnie? A zdziwicie się:)
W internetowym slangu „Hard Candy” oznacza młodą dziewczynę, nastolatkę. W Japonii pod tą nazwą kryje się coś w rodzaju organizacji takich „zielonych jabłuszek”, które polują w sieci na amatorów seksu z nieletnimi.
Hayley bierze z nich przykład. Obserwuje Jeffa, widzi, że ten interesuje się tylko i wyłącznie młodymi dziewczynami, podejrzewa, że miał on coś wspólnego z zaginięciem nastolatki z okolicy. Odurza Jeffa, związuje, chce go zmusić do przyznania się, wykastrować…
Przez godzinę i czterdzieści minut obserwujemy interakcję dwojga ludzi – i na tym w zasadzie opiera się fabuła filmu. Ona do niego mówi, robi mu różne rzeczy, on w jakiś sposób na to reaguje. Film ma zawrotne, ale równe tępo. Napięcie nie opuszcza widza ani na moment, nie wie czego ma się spodziewać za chwilę, co ta gówniara jeszcze wymyśli. Jako że tak jak wspomniałam ważna jest relacja tych dwojga za tym idzie istotność charakterystyki i psychologii postaci. Mamy więc Hayley, czternastolatkę, która wymyśla własną tożsamość, naiwnej panienki z dobrego domu by zwabić Jeffa. Jest skupiona, przez większość czasu bardzo opanowana, ale są momenty, że powieka jej drży, młoda wpada w panikę, widzimy objawy histerii, to wszystko kieruje nasze myśli na podejrzenie, że jej vendetta ma dla niej osobiste znaczenie, nie robi tego w czynie społecznym, robi to, bo to samo spotkało kiedyś ją. Takie jest moje odczucie. Ciekawa jestem czy ktoś wysnuł podobny wniosek.
Po przeciwnej stornie barykady mamy Jeffa, hebefila/nimfofila (Czyli człowieka preferującego obiekty seksualne w okresie pokwitania, około 11-14 lat). Jeff to typ podglądacza, nie jest psychopatą, sadystą, otacza się zdjęciami nimfetek, rozmawia z nimi na czacie, chce robić na nich wrażenie. Nie wiem jak zachował by się wobec Hayley gdyby nie jej plan, ale koniec filmu zdaje się potwierdzać moje podejrzenie ad. jego preferencji i tego w jaki sposób je realizuje. To będzie jeszcze jedna niespodzianka dla widza i tym samym ostatni, finałowy zwrot akcji.
Reżyserem obrazu jest Davis Slade. Nie wyłożył na swój film jakiś zawrotnych pieniędzy. Sam doświadczenie w kinematografii miał prawie żadne. Kręcił reklamówki i teledyski. Co można odczuć oglądając „Hard Candy” – reżyserzy krótkich spotów muszą być bardzo zdyscyplinowani, nie mogą sobie pozwolić na zbędne pierdolenie i dłużyzny fabularne. Obecnie Slade pracuje nad- uwaga- serialem „Hannibal” opowiadającym o dr. Lecterze- cholernie jestem ciekawa co mu z tego wyjdzie.
Jeśli chodzi o obsadę aktorską, czyli praktycznie dwóch odtwórców głównych ról, widzimy tu na prawdę wysoki poziom. Młodziutka Ellen Page, może niezbyt urodziwa ma naturalny urok i przede wszystkim tęgi warsztat aktorski jak na tak młodą osóbkę. Partneruje jej Patrick Wilson, który dotrzymuje kroku młodej -zdolnej.
Warto na koniec wspomnieć i uświadomić widza, przyszłego, potencjalnego, że nie jest to żadne horror, lecz thriller, mocny thriller psychologiczny. Czy polecam? Jak najbardziej.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:9
Klimat:6
Aktorstwo:10
Dialogi:10
Zabawa:10
Zaskoczenie:10
Zdjęcia:9
Oryginalność:10
To coś:10
91/100