Honeydew (2020)
Para młodych ludzi Sam i Rylie udają się na badawczą wycieczkę do Nowej Anglii. Rylie zbiera materiały do pracy naukowej o pewnym rodzaju pasożyta, którego niszcząca obecność na polach pszenicy skutecznie przyczyniała się do całego szeregu dolegliwości jakich doświadczały osoby spożywające zatrutą żywność. Wybrawszy stosowne do postoju miejsce rozbijają obóz, skąd zostają szybko przegnani przez właściciela owych ziem. Nocna tułaczka kieruje ich kroki do domu na skraju lasu. Tam otrzymują gościnę u staruszki i jej ,na pierwszy rzut oka widać, chorego towarzysza.
Nieśmiertelny motyw baśni o „Jasiu i Małgosi”, którzy trafiają do chatki czarownicy ponownie odżywa na ekranie za sprawą produkcji debiutującego reżysera. Obraz zbiera bardzo sprzeczne recenzje, a i moja opinia o nim nie może być jednoznaczna. Wielu widzów rozpozna tu ducha Briana de Palmy, bo technicznych odwołań mamy aż nad to, inni rozsmakują się w potężne dawce absurdu, który ze sceny na scenę coraz bardziej traci umiar. Ja pochwalę też pomysł, czyli nawiązanie do chorobotwórczego pasożyta, czy niemal religijne, żeby nie rzec fanatycznie, ujęte zagadnienie konsumpcji.
Nie mniej jednak mimo tych pochwał nie mogę być obojętna na wady z czego jako kluczową wskazałabym bardzo niespójną narrację, nie do końca umiejętnie stosowany balans pomiędzy prostotą przekazu, a ambicjami na kino niezależne, grozę nowej fali.
Efekt jest taki, że mamy tu ciężkostrawnego potworka, któremu łeb należałoby ukręcić znacznie szybciej niż zadecydował o tym twórca. Zbytnie przeciągniecie sprawy, nadmierna ekspozycja mało wnoszących do sprawy scen może w końcu zmęczyć. I o ile pierwszą połowę filmu oglądałam z zaciekawieniem, to ukoronowanie zawiązanych wątków, które rozciąga się niemiłosiernie na całą drugą połowę filmu już mi brzydło, już nie angażowało.
Doceniam starania stworzenia psychodelicznego nastoju i rosnące- przynajmniej do pewnego momentu – napięcie wokół sytuacji w jaką wmanewrowani zostają bohaterzy. Nie mogę jednak szczerze tego filmu polecić, bo mnie zmordował.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
To coś:5
52/100
W skali brutalności: 3/10
Ola solarska napisał
Matko i córko, Józefie swiety, skoro Ciebie zmordował to ja chyba muszę się uzbroić po zeby by ten twór obejrzeć. Uzbroić w mego kota i jego kocyk, babeczki, chrupy moje ulubione tudzież precelki, i oczywiście wafelki ??????
donovo666 napisał
bawiłem się świetnie oglądając ten film i z pewnością go polecam, te wszystkie udziwniające dźwięki i ujęcia kamery dodają mu klimatu
Darek napisał
Całkiem przyzwoity, to już coś.