White Noise/ Głosy (2005)
&
White Noise 2: The Light/ Głosy 2 (2007)
Horrory „Głosy” i „Głosy 2” poruszają wątek komunikacji z zaświatami. O ile w przypadku pierwszego faktycznie mamy do czynienia z tytułowymi głosami, które zostają zarejestrowane przy pomocy aparatury EVP o tyle w przypadku sequelu bohater nie tyle słyszy osoby z zaświatów, ile dostrzega kto wkrótce dołączy do świata zmarłych. Obydwa filmy różnią się od siebie zasadniczo jeśli idzie o główny wątek, ale tak to bywa gdy kontynuacja danej produkcji przechodzi w ręce zupełnie innych twórców.
„Głosy” nakręcone w 2005 roku przez reżysera zajmującego się głownie produkcjami telewizyjnymi spotkały się z uznaniem widzów. Krytycy entuzjazmu raczej nie podzielali i trudno się temu dziwić, bo wątek nagrań z tamtej strony jest bardzo popularny w kinie grozy i ciężko wprowadzić do niego jakieś innowacje. Dodatkowo relatywnie niewielki budżet i mało znane nazwiska twórców nie obligowały krytyków do cieplejszych reakcji. Gdyby za ten sam film miał odpowiadać ktoś ceniony w świecie kina opinie krytyków byłyby zupełnie inne, a dystrybutorzy postaraliby się by powtarzalność schematu przedstawić jako hołd klasycznemu ghost story.
„Głosy” mimo letnich emocji przedpremierowych zyskały uznanie publiczności, a nakręcenie sequelu filmu jest tego najlepszym dowodem.
Mnie film przypadł do gustu, ale raczej nie postawiłabym go na podium ulubieńców.
Fabuła filmu traktuje o wdowcu, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku stracił ukochaną żonę. Mało tego kobieta była w ciąży więc żałoba mężczyzny jest podwójna. Pewnego dnia John Rivers spotyka osobliwego amatora EVP. Raymond, który przed laty stracił ukochanego synka zdołał stworzyć swoisty kanał komunikacji z 'tamta stroną’. Od lat nagrywa głosy zmarły, którzy chcą skomunikować się z żyjącymi bliskimi. Teraz do Raymonda zgłasza się zmarła żona Johna.
Podobnie jak niegdyś Raymond tak teraz John odnajduje pocieszenie w nowym zajęciu. W pewnym momencie ze zdziwieniem odkrywa, że kontakt przy pomocy EVP jest bardziej złożony i nie polega tylko na odławianiu wiadomości z tamtej strony.
Od tej przełomowej chwili akcja nabiera rozpędu, ale nie następuje on na zasadzie nieprzewidzianego zwrotu akcji. Jest raczej konsekwencją sprawnie zbudowanego napięcia, które w tym momencie doszło już do określonego etapu.
Pierwsza partia filmu, gdy bohater przeżywa żałobę i towarzyszące jej ekscesy związane z głuchymi telefonami z numeru zmarłe żony mogą wzbudzić spory niepokój. Kamieniem milowym jest jednak moment, w którym John zasiada za aparaturą i odbiera pierwsze komunikaty z tamtej strony.
Sceny komunikacji są w zasadzie jedynymi, które mogą spełnić wymogi gatunkowe horroru. Wypada to nie licho choć miłośnicy bardziej nachalnych emanacji duchów mogą być rozczarowani. Mnie to całkowicie zadowoliło, bo nie lubię przesady.
Z biegiem czasu wszytko nabiera rozpędu aż do finału, który nie do końca spełnił moje oczekiwania. Mimo to uważam, że film ma więcej plusów niż minusów.
Weźmy choćby wątek przewodni, czyli motyw EVP, aparatury, która pozwala odłowić komunikaty wysyłane zza światów. Nie jest to jakaś totalna lipa i wymysł twórców filmu, bo już od lat ’30 XX wieku trwają badania mające potwierdzić, że to co można zarejestrować gdzieś na granicy szumu jest głosem zmarłych chcących w ten sposób przekazać wiadomość żyjącym. Sprawą interesował się sam Thomas Edison, a dziś mimo wielu sceptycznych głosów na ten temat, wiele osób roszczących sobie prawa do miana łowców duchów posiłkuje się sprzętem zbudowanym na bazie EVP.
Drugi ogromny plus daję za subtelność. Twórcy nie skupili się na stworzeniu najbardziej odjechanych wizualizacji duchów, lecz na sugestii. Coś tam widać, coś tam słychać. To coś nie wyskoczy z szafy nie zwiśnie pod sufitem. Wszystkie działania mające na celu wzbudzenie niepokoju są każdorazowo podkreślane stosowną tonacją ścieżki dźwiękowej.
Trzeci plus za obsadę, tu głównie za Michaela Keatona, który dużo zdziałał w kwestii budowy warstwy dramatycznej filmu. Ostatecznie to właśnie ona dominowała nad tym co w filmie paranormalne.
To udany film, ale raczej nie dla amatorów silnych wstrząsów i dosłownych zagrań.
Sequel powstał już w dwa lata po komercyjnym sukcesie jedynki. Sprawę przejęli amatorzy remake’ów, którzy jak dotąd nie zrobili nic co zwaliłoby mnie z nóg, albo zaskarbiło choć odrobinę sympatii. Nie mam złudzeń względem motywacji jaka natchnęła obydwu panów do pracy nad sequelem „Głosów”.
A sequel jak sequel, jest nieco desperacką próbą powtórzenia sukcesu pierwszego filmu. Szczęśliwie nie jest żałosną kalką, wprowadza sporo nowości. Punktem wspólnym jest bohater, który straci żonę i dziecko po czym dostaje od losu możliwość ingerencji w świat zmarłych.
Tu nie chodzi o komunikacje, nie chodzi o nagrania i głosy. Abe w wyniku śmierci klinicznej nabawił się zdolności widzenia tego, co mogę nazwać 'aurą śmierci’. Mężczyzna dostrzega unoszący się nad niebawem martwym człowiekiem świetlny rozbłysk. Co w związku z tym może zrobić widząc, że ktoś 'śmiertelnie lśni’? Ano, może go ratować. Co z tego wyniknie? Możecie się domyślić i pewnie przyjdzie Wam to równie łatwo jak mnie.
W zasadzie można by ten film spokojnie potraktować jako odrębną produkcję. Przypięcie do niej znanego tytułu było uzasadnione komercyjnym zagraniem, niczym więcej.
Film ma zupełnie inny klimat, w zasadzie ciężko mi go nazwać horrorem. To takie trochę „Zdarzyło się jutro” z mniej pogodną muzyką i mało optymistyczną pointą. Na dobitkę dorzucono tu jeszcze wątki religijne. Takie pokraczne i zupełnie nie wpasowane, jakby wstawione w desperacji, bo 'czegoś nam brakuje’.
Oczywiście może się podobać, ale jak dla mnie był zbyt przewidywalny bym mogła uznać seans z nim za atrakcyjny, a innych przymiotów po za fabułą na których można by skupić uwagę praktycznie nie posiadał. Jak dla mnie produkcja zbędna. Jak to sequel🙂
Moja ocena:
Głosy: 7/10
Głosy 2: 5/10
Gość: Otfi, *.dynamic.dsl.as9105.com napisał
Dziekuje za recenzje! W moim przypadku „dwojka” spodobala mi sie bardziej niz czesc pierwsza ale tak to juz jest z gustami 😉 Pozdrowionka!
Gość: Fantasma, *.internetia.net.pl napisał
Widziałem tylko jedynkę. Ciekawy film opierający fabułę na wykorzystaniu techniki EVP. Nisko budżetowe dzieło przyniosło ogromne zyski.