Battle Royale – Koushun Takami
Czterdzieścioro uczniów klasy 3b Miejskiego Gimnazjum w Shiroiwie zostaje porwana w czasie szkolnej wycieczki i przetransportowana na wyspę Okishima by wziąć udział w walce na śmierć i życie. Walka ta ma się rozegrać w ramach realizacji Programu 68 wdrożonego przez autorytarne władze Republiki Wielkiej Azji Wschodniej. Na miejscu nastoletni chłopcy i dziewczęta zabezpieczeni przez grożące wybuchem obroże i losowo przydzielone narzędzia zbrodni mają dokonywać wzajemnej eliminacji, aż przy życiu zostanie tylko jeden uczeń, zwycięzca Programu 68.
Do tej pory powieść japońskiego dziennikarza Takami znałam jedynie ze słyszenia, a usłyszałam o niej za sprawą średnio udanej ekranizacji. Opasły tom, który trafił w ręce czytelników w roku 1999 to historia silnie zaangażowana politycznie i będąca krytyką rządów autorytarnych, w których człowiek jest tylko przedmiotem, najczęściej przedmiotem nacisku i opresji mającym wykonywać polecenia bez mrugnięcia okiem. Polecenia najokrutniejsze i niczym nie uzasadnione. Może to przeoczyłam, może nie wychwyciłam w tym całym krwawym zamieszaniu, ale fabuła nie oferuje żadnego uzasadnienia dla istnienia Programu 68. Znając charakter owej władzy możemy się go domyślać, ale nie pada ono wprost, co jeszcze silniej podkreśla totalitaryzm ustroju: wykonuj i nie pytaj.
Autor odwołując się do źródła inspiracji wskazuje na postać Kinpachi Sensei, bohatera filmu, który miał okazję widzieć w TV. Bohater ten będący nauczycielem miał swoim uczniom oświadczyć, że mają się nawzajem pozabijać. Innym źródłem inspiracji miał być „Wielki Marsz” Stephena Kinga. Natomiast tytuł powieści odwołuje się do nazwy dyscypliny sportowej gdzie jedna osoba ma za zadanie pokonać wręcz kilka innych stosując chwyty wrestligowe.
Upolitycznienie fabuły oburzyło władze Japonii, zwłaszcza, że wielu czytelników dopatrzyło się w niej odwołań do krwawych starć japońskich obywateli z policją. Do popularności książki znacznie przyczyniły się podejrzenia o plagiat jakiego miała dokonać Suzanne Colins w swoich „Igrzyskach śmierci”. Suzanne się wypiera, Takami się nie gniewa więc na tym poprzestańmy.
Poza silnym mianownikiem politycznym w powieści bardzo rzuca się w oczy jej wymiar socjologiczny. Mamy 42 uczniów, więc można to uznać za jakąś małą próbkę społeczeństwa, gdzie wiadomo, znajdą się tacy, którzy w krwawej walce będą się czuli jak ryba w widzie, tacy, którzy będą liczyć na to, że uda im się schować i przeczekać, tacy chcący budować koalicje i ci wyznający zasadę nie ufaj nikomu. Część bohaterów będzie chciała się zbuntować uznając dyplom od samego Wodza jako niewystarczającą zachętę do odjebania kolegi ze szkolnej ławki i tacy, którzy nie widzą problemu z podporządkowaniem się: jak trzeba to trzeba.
Mamy tu w zasadzie bohatera zbiorowego, bo niewielu znalazło się takich, którym mamy okazję przyjrzeć się uważniej. W walce na śmierć i życie nie zabraknie typowo nastoletnich dramatów, co może wydawać się śmieszne i nie na miejscu, nie zmienia to jednak faktu, że zachowanie młodzieży jest tu przedstawione w sposób jak najbardziej prawdopodobny.
Jest krew. Jest dużo krwi i scen ocierających się o estetykę gore. Jednak ze względu na wyjątkowy urodzaj postaci nie zabawiamy przy jednym trupie zbyt długo. Wartkie tempo akcji z pewności sprzyja sprawnej lekturze, ale nie jest to do końca mój klimat. „Battle Royal” uważam więc za ciekawe doświadczenie, z pewnością jest to coś innego niż to co zwykłam czytać, więc jeśli i Was ciekawi ten pomysł, zapraszam do czytania.
Moja ocena: 6/10
Dziękuję wydawnictwu Vesper
mroczny napisał
Bardzo przyjemna recenzja, dzięki której już wiem, że to nie jest pozycja dla mnie. Jakieś dobre 10 lat temu oglądałem film i pamiętam, że również miałem mieszane uczucia. Całość oczywiście na plus, bo pomysł nowatorski, ale czegoś brakowało.
Chyba się starzeję, bo nie lubię książek i filmów bez happy endu. Niedawno skończyłem „Zarazę” Mastertona i do dziś nie mogę się pozbierać po tej (w wielu miejscach niepotrzebnej) eskalacji przemocy i cierpienia.