Torment (2013)
Sara i Cory pobrali się kilka miesięcy temu. Teraz wraz z synkiem Cory’ego z pierwszego małżeństwa udają się na krótki wypoczynek do domu za miastem. Dochodzi do kilku spięć pomiędzy macochą, a przybranym synkiem. Drugiej nocy pobytu w domu, syn Cory’ego, Liam, znika, a do ich domu włamuje się grupa zamaskowanych ludzi.
Debiutancki horror kanadyjskiego aktora, Jordana Barkera, wykorzystuje formułę home invasion.
Wszystko zaczyna się od wydarzeń w sąsiednim domu, gdzie rodzice wraz z nastoletnią córką padają ofiarami zamaskowanych morderców. Ta sama ekipa zaatakuje także rodzinę Morganów.
W tego rodzaju filmach nadrzędnym celem twórców powinno być oddanie klimatu zagrożenia, uczucia, gdy nawet we własnych czterech ścianach nie możesz czuć się bezpieczny.
Antybohaterzy tego rodzaju filmów często okrążają ofiary, przemykają pod oknami, czają się w piwnicach, lub garażach. Oprawcy z „Torment” wpadają do domu Morganów na 'hura’. Co prawda wcześniej dyskretnie podprowadzają Liam’a, przecinają kable telekomunikacyjne i kradną komórki, ale to dzieje się całkowicie po za świadomością naszych biednych ofiar i widza.
Właściwa akcja to próby odzyskania chłopca, pojedynek z intruzami. Tu warto przedstawić sylwetki antybohaterów. Na początku ciężko zorientować się ilu ich właściwie jest. Jeden? Dwóch? Trzech? Chyba trzech, a raczej troje. A może czworo? Wszyscy oni przywdziewają maski zrobione z głów pluszaków. Tak więc mamy małpę, świnkę, mysz i królika. Prezencje mają więc całkiem niezłą, zwłaszcza najmniejszy z nich, króliczek, na oko jest to chłopczyk około dziesięcioletni, ale wali z karabinu z wprawą weterana.
O co im chodzi? Nie zabijają dla zabawy, mają swój cel, który w zasadzie w pełni zdradza cytat umieszczony zaraz po napisach początkowych:
„When one has not had a good father, one must create one”.
W związku z tym łatwo domyślić się też tożsamości jednego z włamywaczy, co miało być wielką niespodzianką. Efekt ten lepiej udał się w przypadku małego chłopca-króliczka.
W zasadzie nie można o tym filmie powiedzieć ani, że jest dobry ani, że jest słaby. Obsada jest dość do rzeczy, pomijając pana domu, który mimo swojego wieku nadal wygląda jak licealista- w większości filmów z resztą takowego grywa i nie bardzo daje rade wykreować postać strapionego ojca.
Catherine Isabell jest jak zawsze ładna, choć wolę ją w bardziej charakterystycznych rolach, jak chociażby ta w „American Mary„. Jeśli chodzi o Liama, to wciela się w niego dziecięcy aktor z niezłym już, na tę chwilę, filmowym dorobkiem. Oprawa filmu niczym się nie wyróżnia, zdjęcia czy muzyka po prostu są i nie zwracają na siebie uwagi.
Film został określony horrorem, choć moim zdaniem spokojnie mógłby poprzestać na thrillerze. Nie ma tu ani klimatu grozy, przerażających, czy brutalnych scen. Całość, znowu, niestety średnia.
Moja ocena:
Straszność: 5
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie:6
Zabawa:5
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:5
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:5
52/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz