The Haunted/ Nawiedzony (1995)
Anglia. Początek XX wieku. David to profesor psychologi, który para się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Szczególnie zajmuje go demaskowanie fałszywych spirytystów, którzy bezdusznie wyłudzają forsę od ludzi cierpiących po stracie kogoś bliskiego. David traktuje bardzo osobiście swoja misję udowadniania światu, że po drugiej stronie nie ma nic: Film zaczyna się od retrospekcji zdarzeń z jego dzieciństwa kiedy to feralnego dnia przyczynia się do śmierć siostry, Clare.
Pewnego dnia zostaje zaproszony do posiadłości Edbrook Hall, gdzie według starszawej pan pracującej tam w charakterze niani, grasuje stado dręczących ją duchów.
Podobieństwo do produkcji z 2011 roku pt. „Szepty” aż bije po oczach, prawda? Ceniłam tamten film za pomysłowość i niejaką oryginalność, teraz po obejrzeniu „Nawiedzonego” wiem z czego twórcy czerpali:) Podobny jest, o zgrozo, nie tylko cały konspekt, ale nawet poszczególne sceny. Nie muszę chyba dodawać, że młodsza produkcja wiele straciła w moich oczach.
Scenariusz „Nawiedzonego” został oparty na podstawie powieści Jamesa Herberta (Temu panu zawdzięczam najpiękniejszy film mojego dzieciństwa „Psim tropem do domu”, który również powstał w oparciu o jego twórczość).
Film prezentuje sielankowość angielskiej wsi zestawiając ją z atmosferą ghost story. Nie jest to film epatujący mrokiem, klimatem bardziej przypomina „W kleszczach lęku” z 2009 roku z niż powiedzmy „Kobietę w czerni”. Moje skojarzenie z „W kleszczach lęku” nie wynika tylko z podobnego klimatu opowieści. Podobnie jak w owym filmie w „Nawiedzonym” głównymi bohaterami jest rodzeństwo mieszkające w nawiedzonym domu. W „Nawiedzonym jest ich co prawda troje i są już dorośli, ale relacja dwojga z nich łudząco przypomina to, o co podejrzewane były dzieci w „Kleszczach lęku”.
Scenariusz filmu moim zdaniem nie w pełni wykorzystał potencjał tej historii. Trochę mi tu czegoś zabrakło. Zdecydowanie mogło by być bardziej „złowieszczo”. Ostatecznie rozwiązanie tajemnicy domu mimo iż bez wątpienia zaskakujące nie zwaliło mnie z nóg z powodu sposobu jego przedstawienia. Tu mogli trochę bardziej pokombinować SPOILER: …i darować sobie wyprowadzanie z nawiedzonego domu naszego bohatera za rączkę przez zmarłą siostrę. KONIEC SPOILERA.
Aktorsko zaskakuje Kate Beckinsale, po której nie spodziewałam się niczego dobrego. W jedynych filmach z jej udziałem jakie widziałam (Seria „Underworld”, „Pamięć absolutna” )ograniczała się do prężenia się przed kamerą w wampiryczno- kocim ruchu. Tu co prawda też świeci tyłkiem i cyckiem, ale postać Christine wykreowała bardzo ciekawie.
Film jest mimo mojego lekkiego kręcenia nosem naprawdę bardzo dobry i polecam go wszystkim fanom ghost story. Zdziwiona jestem, że trafiłam na niego tak późno, ale cóż…
Moja ocena:
Straszność: 4
Fabuła:8
Klimat:8
Zaskoczenie: 9
Aktorstwo:7
Zdjęcia:9
Zabawa:8
Dialogi:6
To coś:9
Oryginalność:8
86/100