Absentia (2011)
Film przeszedł bez echa w USA, do polskich kin nawet nie trafił. Czemu? Mało amerykański… Na prawdę. Trzy razy sprawdzałam kraj produkcji, bo nie mogłam uwierzyć.
Film ma niepokojący, wręcz nieprzyjemny klimat – w Ameryce robi się coś takiego dzięki rzekom krwi,wiadrom flaków i wymyślnym torturom- a to proszę.. taka zupełnie nie Amerykańska subtelność.
Cała produkcja nie wymagała dużych nakładów finansowych. Nie ma niezwykle „specjalnych” efektów specjalnych, gwiazdorskiej obsady i hucznej promocji. Ale widać, że w czasie kręcenia mieli scenariusz pod rękom, kartek nie pogubili i powstało dzięki temu to, co powstało.Oczywiście były niedociągnięcia, pewne rzeczy można było przedstawić lepiej, ale nie ma co się czepiać.
Bardzo mi przypadł do gustu, dzięki owej oryginalności. Cały pomysł był dobry i udało się go nie spierdolić.
Absentia opowiada historię kobiety- Trici której mąż zaginął 7 lat temu. Tajemnica jego zniknięcia nigdy nie została wyjaśniona. Do Trici w odwiedziny przybywa trochę problematyczna siostra, która przypadkowo odkrywa coś, co mogłoby naświetlić sprawę zniknięcia. Callie (siostra) w czasie jogingu natrafia podmiejski tunel, gdzie spotyka kogoś kto podobnie jak Daniel (mąż siostry) zaginął wiele lat temu.
Callie zaczyna drążyć temat i odkrywa tajemnice podmiejskiego tunelu.
Tak jak wspomniałam, największym atutem filmu jest jego klimat. Niepokojący, duszny, gęsty od tajemnic. Nie wywiera na widza żadnego nacisku w stylu: Tak teraz masz się bać, masz być kurewsko przerażony. Groza budowana jest w sposób najsubtelniejszy z możliwych.
Udany, udany:)
Moja ocenia:
Straszność: 5
Fabuła:7
Nastrój:8
Zdjęcia:7
Dialogi:7
Aktorstwo:6
Zabawa:6
„To coś”:7
Oryginalność:8
Zaskoczenie: 8
69/100