Paradoks – Artur Urbanowicz
Dwudziestojednoletni student wydziału matematyki na Gdańskim Uniwersytecie Maks 'Square’ Okrągły dąży do doskonałości. Jego perfekcjonizm graniczy z obsesją, która nie dopuszcza możliwości popełnienia błędu. Bycie omylnym traktuje jako domenę ludzi słabych, niewystarczająco skupionych i bezwartościowych. Za każdy niedostatek w swoim codziennym funkcjonowaniu wymierza sobie sobie dotkliwe fizyczne kary mające stłumić psychiczny ból związany z porażką. Najdrobniejsze przeoczenie, potknięcie wieńczy samookaleczeniem. Jego obsesja osiąga ekstremum, umysł zostaje osaczony przez wizję sobowtóra. Tego lepszego dla którego to on jest słaby, niewystarczająco skupiony i bezwartościowy. Na jego oczach i wobec jego bezradnego pojmowania paradoks zatacza coraz szersze kręgi.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale nie byłam pozytywnie nastawiona do lektury „Paradoksu”. I nie dlatego, że uważam Artura Urbanowicza, za złego pisarza. „Inkubowi” dałam chyba siódemkę w dziesięciostopniowej skali, zrobiłam to jednak poniekąd wbrew sobie. Jak bowiem ocenić książkę, która jest doskonałym rzemieślniczym produktem, ale nie porusza? Była wybitnie obliczona, skrojona z precyzją, która zapewniła doskonałą proporcję wszystkich składników, ale nie widziałam w niej żadnego osobistego przekazu. Jakby nie stał za nią żywy człowiek, artysta, którego czasem może ponieść, tylko maszyna. I strasznie nie polubiłam głównego bohatera:) Nie dlatego, że był taki, czy siaki. Dlatego, że był nijaki.
Musiałam o tym wszystkim wspomnieć słowem wstępu, bo w przypadku „Paradoksu” mam skrajnie odmienne odczucia. Przede wszystkim – mam odczucia, ha. Tematyka „Paradoksu” dała mi poniekąd odpowiedź, na to dlaczego „Inkub” był taki, jaki był. I nie chce w to głębiej wchodzić żeby nie uprawiać osobistych wycieczek w kierunku autora.
Dlaczego tym razem jestem na tak? Pierwsza rzecz, główny bohater. Maks, którego nie da się lubić, w pewnym momencie zaczyna budzić współczucie. Przywaliłabym mu po głowie książką, której jest bohaterem. Jego postawa, sposób myślenia mogą wzbudzić tylko niechęć, jednak jeśli dokopiemy się do tego, co za tym stoi zrozumiemy nie tylko dlaczego inteligentny i przystojny koleś nie miał szansy zostać gwiazdą socjogramu, ale też do ogromu bólu, traumy, która go uczyniła takim jakim był.
I nie, nie mamy tu żadnych skrótów myślowych, uproszczeń i psychologii z Youtube’a. Co najbardziej doceniam, Artur nie starał się usprawiedliwiać postawy Maksa, jechał po nim bez litości, pokazując każdą słabość, dzięki czemu uniknął zgubnego przekonania panującego wśród wielu pisarzy, że główny bohater musi by fajny żeby czytelnik docenił jego kreację. W porównaniu z policjantem z „Inkuba” jest to krok milowy. Warstwa dramatyczna tej powieści, której poświęcona jest znaczna część powieści – przez wielu czytelników jak zaobserwowałam uważana za nudnawą – dla mnie jest jednym z najmocniejszych elementów. Jest w tym jakaś prawda, którą instynktownie wyczuwam, a prawda zawsze się najlepiej broni.
Elementy grozy przybierają tu psychodeliczną formę. Po kilku jazdach, których doświadcza Maks można się zarazić paranoją. „Boli mnie głowa i nie mogę spać”, długo za mną chodziło.
Matematyka, której prawidła idą pod rękę z fabułą. Nie znoszę matmy, albo inaczej nie znoszę liczb, wzorów, nawiasów pierwiastków. Plusy i minusy jeszcze toleruję;) Aksjomaty, reguły, błędy logiczne wszystko to co najciekawsze i jednocześnie najbardziej codzienne jest wykorzystane w „Paradoksie”. Serio nadążałam za tym, co mile połechtało mojego egona. Wyniosłam z lektury garść ciekawostek, co też się ceni.
Motyw kluczowy. Tu też słyszałam narzekania, że za bardzo sci-fi, ale co się za tym sci fi kryje? Bardzo uniwersalna prawda o życiu: Kiedy niemożliwe staje się możliwe, najbardziej możliwe staje się zło. (Kapuściński, chyba). I to zło przybiera tu nie tylko fantastyczną postać, jest pewnego rodzaju projekcją, wypadkową tego co realne i doświadczalne.
Motyw sobowtóra jest jednym z moich ulubionych literackich motywów. Nie wiem czy autor czytał „Sobowtóra” Dostojewskiego, czy „Rozpacz” Nabokova (Tak, Ci panowie co się nie lubili), bo nie pojawia się o tych powieściach żadna wzmianka – za to pojawia się moje ulubione opowiadanie Poe’go „Wiliam Wilson”, ale trafił celnie we wszystkie związane z motywem sobowtóra zawiłości i je wykorzystał.
Podsumowując, bo się rozpisałam jak każdy humanista ze skłonnością do trwonienia czasu;) jestem mile zaskoczona „Paradoksem”. Książka solidna, ale nie obdarta z emocji.
Moja ocena: 8+/10
Dziękuję wydawnictwu Vesper