Hansel & Gretel: Witch Hunters/
Hansel i Gretel: Łowcy czarownic (2013)
Kilkuletnie bliźniaki Hansel i Gratel zostają schwytani przez złą wiedźmę, celem upieczenia w piekarniku i zjedzenia. Dzielne dzieciaki nie dadzą się jednak łatwo, dowalą wiedźmie i spalą ją w jej własnym piecu. Rzęsiste brawa, mili Państwo.
Paręnaście lat później to samo rodzeństwo jest już znane jako nieustraszeni łowcy czarownic. Prawi, rozsądni, dzielni, bezlitośnie tropią i zabijają złe wiedźmy przy użyciu bazuki, karabinów i granatów – domowej roboty:) Te którym udało się umknąć łowcą planują większą akcję z czarami magią i ofiarami z dzieci, by ogień stosu nie dosięgnął już żadnej z nich. Co zrobią nasi dzielni Jaś i Małgosia? To chyba do przewidzenia.
Czułam na kilometr, że ten film pachnie tanią komercją i się nie pomyliłam. Tommego Wikolę, reżysera tej produkcji znałam z komediowego horroru „Zombie SS”, który z resztą bardzo mu się udał. Tommy więc spakował walizki i wybył z Norwegii do USA, gdzie poznał dobrodziejstwo dużego budżetu i gwiazdorskiej, bądź aspirującej do gwiazdorstwa obsady. Zmajstrował film naszpikowany efektami specjalnymi, oparty na durnej fabule, za to z efektem 3D. Po co komu inne przymioty jak jest trójwymiarowy obraz?
Generalnie nie przepadam za takimi bajeczkami: Złe wiedzmy, dobre czarodziejki, osierocone dzieci, pomocne trole itp.
Nawet Humor Tommy’ego jakoś się tu szczególnie nie objawił. Niektórzy dostrzegli tu żartobliwy wydźwięk. Ja nie. Dla mnie był to humor na poziomie trzecioligowych produkcji telewizyjnych z udziałem uczynnych elfów, puszczane na polsacie w niedzielne popołudnia – mało błyskotliwy, tak żeby najmłodsi i najmniej rozgarnięci widzowie tez mogli załapać.
Męczyłam się oglądając ten film niemiłosiernie. Wartka akcja nie stanowiła dla mnie żadnej rozrywki, wiedziałam do czego to wszystko zmierza.
Dialogi durne, a na dodatek aktorzy wypowiadali swoje kwestie z takim przekonaniem, że pierwsza lepsza kura domowa z reklam vanish’a zrobiła by to lepiej. Silenie się na jakąś ironie nic nie pomogło. Płasko, nudno, efekty też kiczowate, więc nie było na czym zawiesić oka. O niebo lepszym filmem z takim baśniowym motywem jest „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:4
Klimat:4
Aktorstwo:5
Zabawa:3
Zaskoczenie:1
Zdjęcia:5
Oryginalność:7
To coś:2
Dialogi:3
34/100