Waxwork/ Gabinet figur woskowych (1988)
W niewielkim miasteczku w stanach powstaje niezwykłe muzeum „Gabinet figur woskowych”. Ciekawą ekspozycją zainteresuje się kilkoro nastolatków, którzy przyjmują zaproszenie Sir Wilfrea na prywatny pokaz. Są nieświadomi tego jakie cuda i dziwy kryją się w domostwie oraz tego że niebawem sami będą mieli szansę stać się częścią ekspozycji.
Z filmami z lat 80 jest taki problem że wymykają się standardowym ocenom horroru. Oto mamy kolejny film, w którym krew, mord i zjawiska nadprzyrodzone mieszają się żartobliwymi dialogami i mocno groteskowymi scenami. Bez wątpienia jest to kolejna perełka z tamtych lat. Niestandardowa i intrygująca. Myśląc, że będę mieć do czynienia ze standardowym slasherem byłam mocno zaskoczona tym co finalnie dostałam. Historia jest mocno zakręcona ale nie gubi własnego sensu i konsekwentnie zmierza do punktu kulminacyjnego. Kreacje aktorskie trochę trącą myszką ale taki już urok stylu z lat ’80.
Fabuła filmu wskazuje nam że mamy do czynienia z wyraźnym ukłonem w stronę klasyki gatunku horror. W obrazie spotkamy wszystkie typowe dla horrorów stwory i potwory. Są wampiry, wilkołaki, mumie, sadystyczni mordercy, zombie. Wszystko ładnie skonsolidowane.
Reżyserem i autorem scenariusza jest Anthony Hickox, który kilka lat później nakręcił „Hellraisera 3”. Był to jego debiut i powiem, że całkiem udany.
Obraz na pewno spodoba się fanom nieco groteskowej estetyki.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:7
Klimat:7
Aktorstwo:6
Dialogi:7
Zabawa:8
Zaskoczenie:5
Oryginalność:8
To coś:6
Zdjęcia:6
67/100