Mój dom – Tomasz Sablik
Przedstawia nam się jako Edward. Ten dom jest jedynym jaki miał, choć mieszkał w wielu miejscach. Jest noc gdy zaczyna kopać w piwnicy, drążyć tunel. Do czego? Może do wieczności. Jeszcze tylko musi zająć się Emilią, ona nie che tu być. W końcu siada przy biurku i zaczyna pisać. Pamiętnik? Coś na kształt pamiętnika, albo dziennik podróży. Droga jaką pokonał jest mglista i pełna strachu i kończy się dokładnie w tym samym punkcie, w którym się zaczęła.
Najnowsza powieść Tomasza Sablika „Mój dom” to szczególnie intymna, sentymentalna podróż, a jednocześnie bardzo filmowy slow burn horror. Groza pełna smutku, który sączy się powoli, prawie niezauważalnie, jak krew z rany, która miała być już zagojona. To książka skrajnie odmienna od tych, które wcześniej pisywał Tomasz i choć znajdziemy w niej elementy wprost nawiązujące do świata literackiego horroru, jak chociażby motyw czarnej magii – pięknie wprowadzony swoją drogą – to przez całą lekturę miałam wrażenie, że to jednak nie o tym. Nie o taką magię tu chodzi i nie o takie duchy.
Główną oś fabuły tworzą wspomnienia Edwarda, począwszy od wczesnego dzieciństwa kiedy to jako chłopiec zaczął już rejestrować rzeczywistość i po swojemu się z nią mierzył. Złowróżebne znaki każą nam sądzić, że jego los i tak jest już przesadzony, a mimo to towarzysząc mu przez lata dzieciństwa i wczesnej młodości mamy nadzieję, że to nie tak, że iluzja jest tylko iluzją, a chłopięcy strach nie ma podstaw w realnym świecie. Retrospekcje przeplatane są narracją tu i teraz, to właśnie tu stawiane są pytania na które szukamy odpowiedzi w przeszłości. Zdaje się, że nie zna ich nawet sam narrator przez co wiwisekcja jego umysłu zajmuje nas równie mocno, co podążanie szlakiem jego wspomnień. Będziecie się zastanawiać, co takiego kryje się w piwnicy domu dziadka, czego szuka Edward, co przydarzyło się Emilii i czemu znajduje się w tym domu wbrew swojej woli. Niemal do samego końca te wszystkie elementy, wszystkie przywołane fakty nie dają nam klarowności tak w ocenie postaci Edwarda jak i oddzieleniu tego co prawdziwe a co wyobrażone w jego wspomnieniach.
Przez cała lekturę towarzyszy nam mgliste przeczucie nadejścia czegoś krańcowego, co zmiecie z powierzchni ziemi dom i jego mieszkańców. A może tak właśnie powinno się stać dawno temu, nim przysięgi zostały złożone, a dusza chłopca została spętana krótkim sznurem. To opowieść o traumie, o byciu samym, o próbie zdefiniowania swojej tożsamości na nowo po tym, jak przeszedł po niej huragan dzieciństwa. Dzieciństwa pełnego niewypowiedzianej wprost groźby, lęku przed iluzją siły, nieobecności żywych i obecności umarłych. Każde dzieciństwo jest pełne czarnej magii, złego uroku rzucanego przez świat dorosłych. Edward zaprasza Was do swojego domu. Możecie się bać tam wejść, ale i tak to zrobicie. A ciekawość zabija nie tylko czarne koty.
Książka objęta patronatem Biblii Horroru
Współpraca wydawnictwo Czarna Owca