Mary Reilly (1996)
Powieść Valerie Martin na podstawie której powstał film Stephena Frearsa jest literacką transwestacjom klasycznej powieści z 1886 roku Roberta Stevensona „Doktor Jekyll i Pan Hyde”. Historia opisana prze Stevensona doczekała się wielu tego typu traswestacji. Większość to działa współczesnej popkutury, nie warte uwagi, ale inaczej ma się sprawa z „Mary Reilly”.
Chyba każdy orientuje się chociażby w niewielkim stopniu kim był Dr Jekyll, ale jeśli nie: Dr. Jekyll był był człowiekiem nauki pragnącym udowodnić dwoistość ludzkiej natury. W tym celu stworzył eliksir po zażyciu, którego zmieniał się innego, złego człowieka. Tak więc w jednym ciele żył dr. Jekyll i mr. Hyde:)
Flm „Mary Reily” zachodzi tą historię, że tak kolokwialnie się wyrażę, od dupy strony. O ile w klasycznej opowieści od początku wiemy, co dzieje się z doktorem z „pierwszej ręki”, o tyle tu obserwujemy sytuację z punktu wiedzenia skromnej, młodej pokojówki panny Mary.
Mary, w tej roli Julia Roberts- jeszcze młodziutka i śliczna- to dziewczyna boleśnie doświadczona przez życie. Pracująca ciężko jako służąca od 12 roku życia. Obraz jej smutnego dzieciństwa jest ważny dla fabuły opowieści. Obecnie Mary jest zatrudniona w domu dr. Jekylla niegdyś towarzyskiego i sympatycznego dziś raczej ponurego i samotnego człowieka (rewelacyjna rola Johna Malkovich’a). Mary chcąc nie chcą zbliża się do swojego chlebodawcy. Tych dwoje ludzi łączy coś w rodzaju wzajemnej fascynacji. W ogromnym stopniu ten horror jest historia miłosną, bo uczucia pomiędzy Mary a doktorem znacznie wpływają na jego „problemy”. O owych problemach wiemy niewiele. Pan Hyde pewnego dnia pojawia się u doktora jako jego asystent. Wygląda jak on sam w wersji odmłodzonej i długowłosej. Co jednoznacznie wskazuje nam iż mamy do czynienia z tą sama osobą. Pamiętajmy jednak, że Mary to skromna, niewykształcona dziewczyna cóż może ona wiedzieć o naukowych eksperymentach i drugiej naturze człowieka. Jeżeli spojrzymy na sytuacje z jej perspektywy i dla nas nie będzie ta sprawa tak oczywista.
Jeżeli głębiej zanalizujemy tą opowieść nie trzymając się kurczowo tylko interpretacji jaka została podana nam na tacy jeśli znany klasyczną historię dr Jekylla i Hyde’a, to dostrzeżemy tu znacznie więcej niż opowieść grozy.
Zarówno Mary jak i doktor tłumią w sobie pewne cechy. Mary za nic w świecie nie che się przyznać, że nienawidzi swojego ojca, nie che się przyznać do fascynacji okrutnikiem Hyde’m ani do uczuć wobec jego ugrzecznionej wersji. Podobnie Dr Jekyll, tylko będąc Hyde’m jawnie wyraża swoje uczucia wobec młodej pokojówki, może tez robić inne nieaprobowane społecznie rzeczy- nie mówimy już o chęci zabicia kilku drażniących go osób, ale choćby wypadzie do burdelu.
Podobnie jak w klasycznej wersji jest to of course opowieść o dualizmie natury ludzkiej, ale podana w inne formie. Bardziej zagadkowej, tajemniczej. Pozwalającej na bliższe przyjrzenie się problemowi ciemnej strony, bowiem za przykład służy nam nie tylko nafaszerowany lekiem Jekyll, ale także Mary, która przecież nic nie łyknęła nic sobie nie wstrzyknęła, a jednak jej zachowania bywają sprzeczne jakby żyły w niej dwie osoby.
Za świetny scenariusz do filmu odpowiadał Christopher Hampton („Niebezpieczna metoda”, „Pokuta”, „Niebezpieczne związki”). Muzyka Georga Fentona, moim zdaniem trochę zbyt oszczędnie wykorzystywana w filmie mimo wszystko dobrze komponowała się z ponurym obrazem deszczowego, szaro-burego Londynu.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:9
Klimat:10
Aktorstwo:9
Zdjęcia:8
Zabawa:6
Oryginalność:6
Zaskoczenie:5
To coś:9
Dialogi:9
74/100