Myortvye docheri/Martwe córki (2007)
Pamiętam, że naczekałam się na napisy do tego filmu, że „olaboga”. Bardzo chciałam go obejrzeć. Do tej pory oglądałam tylko dwa rosyjskie horrory: „Julenkę” i „Fobos”. Pierwszy był rewelacyjny i szczerze liczyłam iż tym razem naszym wschodnim sąsiadom również udało się nakręcić coś intrygującego.
Wielce się cieszę, że doczekałam się na seans z nim.
W nastrój niepokoju widz wpada już od pierwszej sceny. Do samochodu młodej kobiety dobija się oszalały ze strachu mężczyzna. Jego zachowanie dezorientuje i jest zapowiedzią mocno schizolskiej historii. Kobieta udziela mu pomocy a on opowiada jej lokalną legendę o duchach trzech dziewczynek.
Pewna chora psychicznie kobieta topi trzy swoje małe córeczki. Brzmi znajomo, prawda? Rosyjscy twórcy wcale nie wypierają się tej silnej naleciałości z filmu „The Ring„, wykorzystują wątek mściwych duchów, ale w sposób odmienny niż było to w produkcji japońskiej, czy amerykańskim remaku.
Mamy więc nowe roziązania fabularne, ale także nietypowy sposób narracji. Przyznam, że momentami w filmie pojawiają się dziwne luki, gubi nastrój, ale szybko wracamy na odpowiedni tor. Na typowym schemacie zbudowano coś nietypowego- bynajmniej takie jest moje osobiste odczucie.
Jak na ghost story przystało pojawi się kilka momentów ,w których intensywniej odczujemy działalność duchów (mnie najbardziej zapadała w pamięć scena z pianinem). Sowite brawa należą się za sceny mordów- zupełnie odmienne od tego, co można zobaczyć w typowym ghost story.
Aktorstwo stoi na bardzo przyzwoitym poziomie.
Twórcy potrafili dobrze dawkować niepokojące dźwięki, nie ogłuszyli widza, nie zdusili nastroju piskami, krzykami i hukiem.
W moim odczuciu film jak najbardziej na plus, ale to tylko moja subiektywna ocena (na FW film oceniono bardzo nisko).
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:7
Klimat:8
Aktorstwo:7
Dialogi:6
Zdjęcia:7
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
To coś:7
Oryginalność:6
66/100