Night Swim/ Przeklęta woda (2024)
Choroba kończy karierę sportową Raya Wallera toteż jego rodzina ma sposobność by po latach wynajmów osiąść gdzieś na stałe. Wybór pada na dom na przedmieściu z okazałym, ale zaniedbanym basenem ogrodowym. O ile ojciec rodziny i jego latorośle są zachwycone możliwością posiadania własnego sztucznego akwenu to matka, Eve z jakiś przyczyn patrzy na rzeczony obiekt z nieufnością i niepokojem. I oczywiście to ta ostatnia okazuje się mieć rację.
„Przeklęta woda” stanowi pełnometrażowe rozwiniecie shorta z 2014 roku. Twórca uzewnętrznił w niej swoje dziecięce leki skoncentrowane wokół ogrodowego basenu, a napędzone zapewne seansami „Szczęk”, czy innych produkcji z wodnym antagonistą.
W basenie Bryce’a McGuire’a nie pływają rekiny, a czyhające tam zagrożenie ma paranormalną naturę. Okazuje się bowiem, że niczym w „Kokonie” – tam za sprawą tytułowych kokonów, tu za sprawą umiejscowienia obiektu, woda w basenie posiada iście magiczne właściwości. Takie zdolne postawić na nogi cierpiącego na stwardnienie rozsiane Raya, oczywiście nie za darmo. Magia skryta w brudnym odpływie domaga się ofiar. Na początek wystarczy kot, ale im większe potrzeby pływaka tym większą ofiarę trzeba złożyć.
Nie mówcie mi, że to spoiler. Film jest oczywisty od pierwszych minut. Już retrospekcja wydarzeń z lat’90 pokazuje nam modus operandi przeklętej wody. Fabuły tego rodzaju nie dają widzowi za wiele do roboty, bo co tu rozkminiać? Całe napięcie budowane jest wokół moralnego konfliktu jakiego doświadczyć ma osoba korzystająca z uzdrawiającej energii, tu Ray. Jego dzielna żona w tym czasie prowadzi śledztwo coby dociec co kryje zawartość jej ogródka. Czyli obserwujemy jak kobieta dowiaduje się tego co my już wiemy. Jest obowiązkowy przegląd archiwów i badanie losów poprzednich właścicieli.
Realnie „Przeklęta woda” oferuje nam niewiele. Typowo mainstreamowe podejście do prawideł gatunku ze wszystkim obowiązkowymi przystankami na drodze schematu. Może spróbuje Was zaskoczyć, ale nie ma szczególnie czym. Realizacyjnie poprawny i to w sumie tyle. Przeciętne filmidło.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 5
Klimat: 6
Napięcie:5
Zabawa:4
Zaskoczenie:4
Walory techniczne: 7
Aktorstwo:7
Oryginalność: 3
To coś:5
47/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz