Spowiedź scjentologa – Mike Rinder
Jeśli chcesz zdobyć człowieka obiecaj mu Eden. Sprawdza się od zarania dziejów. Nie ważne jak piramidalne bzdury będziesz sprzedawać, obiecując ludziom niebo, dajesz im siłę, której potrzebują by przetrwać. Freud nazywał religię społeczną nerwicą i coś w tym jest, bo każda wiara bazuje na lęku. Podsyca go, ale też stara się koić, oczywiście pod pewnymi warunkami. Nic za darmo.
Scjentologia nigdy nie była moim szczególnym obiektem zainteresowania, jako taka, ale z podziwem obserwowałam, co jest zdolna wyprawiać z ludźmi. I jedną z takich osób jest Mike Rider, niegdysiejszy prominent w organach organizacji scjentologicznej. Od dziecka przesiąknięty ideologią, od nastoletniości związany kontraktem na 'miliard lat’. Mike miał okazję „uczyć się” od samego guru, Hubbarda, który można powiedzieć, był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Jak to możliwe, że pisarz fantasty stał się niemal mesjaszem? Niepojęte. To tylko dowidzi temu, że człowiek jest w gruncie rzeczy urządzeniem łatwym w obsłudze.
Mike po wielu latach wyswobodził się z więzów sekty. Uciekł, bo inaczej tego nazwać nie można. Zostawił wszystko za sobą, włącznie z własnymi dziećmi, nadal będącymi członkami kościoła. Jego opowieść jest wstrząsająca. Skala tego przekrętu jest kolosalna, a metodyka działania podchodzi pod całą serię paragrafów. Manipulacja osiąga tu poziom sufitowy, choć oparta jest na w gruncie rzeczy prostej ludzkiej potrzebie, potrzebie bycia wyjątkowym. Sekta wymaga absolutnego posłuszeństwa i podporządkowania. Za wszystkim stoi korupcja i miliardy dolarów przychodu. Idea zbawienia wiąże się tu ściśle z procesem samodoskonalenia. A owo doskonalenie wymaga, naprawdę ogromnych poświęceń.
To doprawdy szokująca lektura i nawet jeśli macie już pewne pojęcie na temat scjentologii, zaręczam, że to co przeczytacie wyrwie Was z butów.
Moja ocena: 8/10
Współpraca Wydawnictwo Znak
Dodaj komentarz