Rok Wilkołaka – Stephen King
I znowu mamy Kinga. Tym razem sięgnęłam po jedną z jego krótszych książek, którą spokojnie można by zakwalifikować jako obszerniejsze opowiadanie.
„Rok wilkołaka” składa się z dwunastu niewielkich objętościowo rozdziałów, z czego każdy opowiada o wydarzeniach do jakich doszło w czasie każdego z dwunastu miesięcy roku. Skupiamy się w nich w zasadzie na jednej tylko nocy, nocy na którą przypada pełnia księżyca.
To właśnie wtedy jeden z mieszkańców małego miasteczka Tarker Mills zmienia się w krwiożerczą bestię znaną nam jedynie z legend. King celowo na te noce obrał ważne z kalendarzowego punktu widzenia daty, jak walentynki czy 4 lipca. To właśnie w czasie tych wieczorów jeden z mieszkańców miasteczka Tarker Mills żegna się z życiem w wyniku ataku wilkołaka.
King pokrótce przedstawia sylwetkę danej postaci po czym uśmierca ją dając obraz działalności wilkołaka. Nie wiemy kim on jest, choć pierwsza wskazówka pojawia się w okolicy maja. Dopiero u schyłku roku potwór zostaje zdemaskowany. King podkreśla, że potworem jest ktoś, kogo nikt by nie podejrzewał i daje mu to pretekst do poruszenia kwestii dwoistości ludzkiej natury.
Nie od dziś wiemy, że cykl księżyca wpływa na fizjologie i psychikę ludzi. Ja na ten przykład nie mogę spać w czasie pełni. Jak widać, mogło być gorzej, bo mogłabym zmienić się w cuchnącego wilkołaka;)
Szczęśliwie autor nie bawi się w dociekania na temat przyczyn zjawiska wilkołactwa, wilkołak po prostu jest, jeden z mieszkańców staje się nim i nie towarzyszyło temu wydarzeniu ukąszenie przez innego wilkołaka, czy klątwa rzucona przez cygankę.
Wilkołaki nie są moimi ulubionymi postaciami z krainy strachu, ale książkę Kinga przeczytałam z przyjemnością, być może ze względu na prostotę z jaką podszedł do tematu.
Powieść została wydana w 1983, więc należy do grona starszych 'Kingów’ po które ostatnimi czasy często sięgam, co żeby przypomnieć sobie podstawówkowo- gimnazjalne fascynacje.
Książeczkę oczywiście polecam jeśli macie chęć na szybką piłkę, przeczytanie jej nie zajmie Wam dużo czasu. Na podstawie tej historii, w dwa lata od wydania powieści powstał film „Srebrna kula” i jeśli pamięć mnie nie myli nie miałam okazji go obejrzeć.
Moja ocena: 6+/10
Współpraca wydawnictwo Prószyński i s-ka
Dodaj komentarz