Rozgwiazda – Peter Watts
Rok 2050. Kurczące się zasoby naturalne zmuszą ludzi do poszukiwania alternatywnych źródeł energii, zaś jakość życia na powierzchni ziemi od dawna pozostawia wiele do życzenia. Korporacja Grid Authority znajduje rozwiązanie tych problemów. W toku badań tworzy eksperymentalnie zmodyfikowanych ludzi, zwanych Ryfterami. Wybrani spośród ofiar i przestępców, poranieni psychicznie, wykolejeni, z nieznanych względów wydają się naukowcom idealnymi kandydatami do posłania tysiące metrów w głąb oceanu. Umieszczeni na stacji Beebe w Komina Channer na Grzbiecie Juan de Fuca na Pacyfiku pracują nad wdrożeniem geotermalnego projektu. Niestety, czy to za sprawą niefortunnego doboru 'załogi’, błędu podczas modyfikacji, zbyt długiej izolacji, a może z zupełnie innej, bardziej mrocznej przyczyny na Beebe zaczyna dziać się bardzo źle.
Nie jestem wielką fanką współczesnej fantastyki naukowej, ale wydaje mi się, że w ostatecznym rozrachunku przynależność gatunkowa nie decyduje o tym, czy dana książka ma szansę się spodobać. Fanką „Obcego” tak w wersji książkowej jak i filmowej jestem bez dwóch zdań, więc w „Rozgwieździe” widziałam szansę na kolejne odstępstwo od reguły.
Głębia oceanu wydaje się miejscem równie nieprzystępnym co przestrzeń kosmiczna, mamy więc wyborne miejsce by zasiać tam ziarenka grozy. Tak też postępuje autor. Peter Watts, z wykształcenia biolog morski pisze o tym co zna, jednocześnie popuszczając wodzom fantazji i tworząc symbiotyczne połączenie tego co naukowe z tym co wykwitło w jego wyobraźni.
Powieść zaliczana jest to tak zwanego twardego sci-fi, ale jeszcze nie wyciągajcie podręczników. Propozycja podania wszystkiego co naukowe w powieści jest bardzo przystępna i nie powinna Was narazić na pomieszanie zmysłów na drodze próby dodania dwa do dwóch:) Przez całą historię się płynie, a może sunie po dnie oceanu? W każdym bardzo razie odbiór powieści nie nastręczą trudności, wręcz przeciwnie, ta historia angażuje i wciąga i trudno orzec czy to za sprawą bardzo dobrego pomysłu wyjściowego, czy też możne zasługa leży po stronie narracji i fascynujących charakterów przewijających się na kartach powieści. Bohaterzy są tu najmocniejszym punktem programu i choć na front zdecydowanie wysuwa się tu postać Lenie Clarke to chyba najwięcej spustoszenia w mojej głowie uczynił Gerry Fisher.
Kolejne powieściowe wydarzenia możemy interpretować na różne sposoby także te dające głos zjawiskom paranormalnym. Nastrój jest na tyle mroczny i duszny, że bez trudu znajdziemy tu klimat grozy, może nie lęku i przerażenia, ale z pewnością niepokoju.
Powieść jest częścią nowego projektu wydawniczego wydawnictwa Vesper, który w takiej właśnie formie zamierza przybliżyć swoim czytelnikom najlepsze powieści sci-fi.
Moja ocena: 8/10
Współpraca Wydawnictwo Vesper
Dodaj komentarz