Natten har øjne/ Przywiązanie (2022)
Podczas chałtury w księgarni aktorka Maya napotyka na swojej drodze studentkę z Londynu, Leah. Obydwie wpadają sobie w oko toteż znajomość nie kończy się na wymianie książek. Maja proponuje Leah spotkanie i gdy ta się zgadza Maya zabiera ją do swojego mieszkania. Tu rozpoczyna się romans, którego kres jest rychły, bo Leah planuje powrót do Londynu. Zanim to jednak nastąpi Maya będzie świadkiem kilku dziwnych incydentów z udziałem nowej ukochanej z atakiem epilepsji na czele. Fakt ten nie odstręcza zakochanej dziewczyny, wręcz przeciwnie, Maya postanawia wyjechać do Londynu razem z Leah. Na miejscu zostają chłodno powitane przez matkę studentki, która chyba nie do końca akceptuje życiowe wybory córki, być może dlatego, że ta w ogóle jakiś wyborów dokonuje. Maya szybko orientuje się, że być może nadopiekuńczość surowej żydowskiej matki ma dodatkowe podłoże, jakąś tajemniczą przyczynę. I się nie myli.
„Przywiązanie” zaczyna się jak dobry, nastrojowy horror psychologiczny, z wolna obracający widza na ruszcie i cierpliwie czekający aż paląca chęć poznania tajemnicy wypali go do zgliszczy. To tak zwane, dobre złego początki, bo w końcu orientujemy się, że nie o takie piekło chodzi reżyserowi i kończymy z kolejnym horrorem religijnym na swoim ekranie. Co prawda nie jest to być może klasyczny horror z takim właśnie motywem, bo z rezerwą podchodzi do paranormalnych emanacji i nie stawia na wizualizowanie zła w mainstreamowej konwencji, ale jednak – jakieś poczucie zawodu jest.
W Londyńskiej kamienicy w żydowskiej dzielnicy Chana – matka Leah – pilnie strzeże tajemnicy i choć mamy gorącą nadzieję na jakieś porąbane rodzinne rozprawy, gdzie Leah okazałaby się tylko pacjentem delegowanym to jednak duński twórca poczuł potrzebę uwikłania w scenariusz kabalistycznych guseł. Jakoś nie mogę tego odżałować, bo choć reżyser (i scenarzysta w jednej osobie) deklarował, że robi horror o opętaniu, ale taki inny niż inne, bo nie chrześcijański, nie katolicki, to jednak tych dybuków trochę już w ostatnim czasie przerzuciliśmy przez monitor i trudno mi w obecnej chwili traktować jego wybieg jako szczególnie odkrywczy.
Nie zmienia to jednak faktu, że „Przywiązanie” przynajmniej ze względu na oprawę i pewien zaduch unoszący się nad tą historią – jego klimat po prostu – można uznać za dość udany. Przynajmniej do pewnego momentu jakoś mnie to wszystko obchodziło i intrygowało. W sumie chyba sama jestem sobie winna, bo przesłanek na temat tego o co toczy się gra mamy od samego początku całą masę i chyba tylko ja durna liczyłam, że film będzie czymś innym niż jest. A jest okej. Po prostu okej.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła: 6
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:6
Walory techniczne: 8
Aktorstwo:8
Oryginalność:6
To coś:6
61/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz