Abyzou aka The Offering (2022)
Arthur i Clarie spodziewają się pierwszego dziecka, co mężczyzna traktuje jako pretekst do zakopania topora wojennego między nim a ojcem, ortodoksyjnym shomerem Saulem. Małżonkowie przybywają do jego domu na Brooklinie gdzie ku zaskoczeniu Clarie zostają przyjęci z otwartymi ramionami. Stary Żyd nie tylko przyjmuje marnotrawnego syna i jego ciężarną żonę, ale też przyznaje, że jego reakcja na ślub jedynaka z innowiercą była przesadzona. Jako że Saul prowadzi w domu zakład pogrzebowy/kostnicę zaprasza syna by jak za starych dobrych czasów zajął się świeżym nieboszczykiem. Zwłoki należą do żydowskiego uczonego Yosille’a na którego szyi tkwi dziwny wisiorek. Nieostrożny Arthur uszkadza naszyjnik, nieprzyznając się do tego przed ojcem, zupełnie nieświadomy, że tym samym uwolnił zaklętego w nim demona.
Twórca filmu Olivier Park posłużył się tu scenariuszem autorstwa Hanka Hoffmana, którego nazwisko wskazuje nam, że może posiadać pewną wiedzę na temat żydowskich guseł. I tak jest faktycznie, bo scenarzysta wykorzystał tu swoje własne doświadczenia kiedy to jako młody chłopak pracował w kostnicy przy czuwaniu nad zwłokami. Hoffman był też synem ortodoksyjnego rabina więc znajdziemy tu sporo elementów autobiograficznych. Czy miał okazję spotkać tytułową Abyzou? Nic na ten temat nie wiadomo;)
Fabuła filmu opiera się więc na żydowskich wierzeniach skoncentrowanych wokół postaci demona Abyzou mającego szczególnie interesować się dziećmi. Być może reżyser filmu liczył, że postawienie na judaizm i olanie katolickich egzorcyzmów na stałe wpisanych w prawidła horrorowego mainstreamu sprawi, że jego film będzie odbierany jako oryginalny. Tymczasem bliźniaków ma całkiem sporo i jeśli się zastanowić, to już w 2012 Ole Borgendal posłużył się tym samym wątkiem w „Kronice opętania”. Niedawno mogliśmy też oglądać całkiem klimatyczne „Nocne czuwanie” i średnio udaną „Kołysankę”. Ten ostatni tytuł oglądałam w bardzo krótkim odstępie od „Abyzou” i mogę Wam zaświadczyć, że podobieństw mamy więcej niż różnic.
Twórcy bardzo starają się by od progu domu/kostnicy wprowadzić nas w klimat grozy, ale wszystko z tłem i rekwizytami włącznie jest zbyt toporne i plastikowe by zrobić wrażenie na kimś kto ogląda horrory częściej niż raz w roku – nie mówiąc już o takich marudnych wyjadaczach jak ja. Aktorstwo nie robi wrażenia, bo i postaci są do gruntu przeciętne i nijakie. Nie ma tu miejsca na jakieś większe odstępstwa od schematu. Efekty specjalne też nie spełniły swojej roli – dużo 'buu’ więcej 'bammm’. Byłam znudzona w czasie seansu i nie znalazłam tu nic co mogłabym pochwalić i docenić ze szczerego serca. Obejrzeć można, ale po co?
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:5
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś: 4
46/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz