Infinity pool (2023)
James Foster autor jednej niezbyt popularnej powieści wraz ze swoją żoną Em udaje się na wczasy do kurortu na wyspie Li Toluqa. Ma tu znaleźć inspiracje do następnej książki. Podczas pobytu małżonkowie poznają bawiącą w tym samym hotelu parę Gabi i Albana Bauerów, którzy namawiają ich na wypad poza turystyczny kompleks. James jest zachwycony pomysłem zważywszy na to, że znajduje w osobie frywolnej Gabi fankę swojej literackiej twórczości. Niestety wycieczka kończy się tragicznie, bo w drodze powrotnej dochodzi do wypadku skutkiem czego James wpada w tryby psychodelicznej intrygi.
Najnowszy film Brandona Cronnenberga („Possesor”) syna Davida Cronenberga, który to najwyraźniej zdołał przekazać synowi w genach pociąg do tego co mroczne i obłędne. Inspiracji do autorskiego scenariusza należy upatrywać w znowuż autorskim, ale opowiadaniu napisanym przez reżysera, w którym pojawia się motyw łudząco podobny do tego zawartego w filmie. Na miejsce akcji filmu wybrał luksusowy kurort, bo takie miejsca, szczególnie kurorty w krajach trzeciego świata wywierają na turystach wrażenie oddzielenia od rzeczywistości. Turyści nie mają pojęcia co dzieje się za murami, nie są też tego szczególnie ciekawi, wystarczy im basen typu infinity i używki. Tak też za pewne wyglądały by wakacje Jamesa gdyby nie spotkał Gabi.
Ich pierwsza wspólna wyprawa w towarzystwie małżonków to punkt wyjścia dla wizji Cronenberga. Owa wizja z pogranicza sci fi i body horroru posiada też ciężki kaliber metafizyczny, bo dość szybko zostaje wypowiedziane na głos pytanie, które widz zada sobie w przełomowej scenie 'wyroku’. Czy to jeszcze ja? Co musi przeżyć człowiek by przestać być sobą? By zrzucić całą skórę i oblec się nową? Reżyser używa przejaskrawionych środków wyrazu i realizuje to co zwykło pozostawać tylko metaforą. Myślę, że nawet jeśli uznacie film za odstający od waszych gustów, czy wprost przeszarżowany to nie odmówicie mu oryginalności. Ten pomysł jest po prostu kosmiczny.
Realizacja odpowiada temu czego możemy spodziewać się po młodym Cronenbergu. Dużo teledyskowych ujęć, odważna zabawa jupiterami, erotyzm w zdeformowanej formie. Świetne aktorstwo Mii Goth, która po raz kolejny wciela się postać obłąkanej femme fatale. Partneruje jej usłużny jej wyrokom Alexander Skarsgård. Patrzy się na to jak na sen wariata. Polecam.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:6
Zabawa: 7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:8
70/100
W skali brutalności: 3/10
Dodaj komentarz