Blood (2022)
Jessica, której na odwyku udało się zwalczyć uzależnienie przeprowadza się wraz dwójką dzieci, synem Owenem i córką Tyler do odziedziczonego po ciotce domu na odludziu. Wkrótce jej dzieci odkrywają położone nieopodal wyschnięte jezioro na środku, którego znajduje się martwe drzewo. Ten widok i atmosfera panująca wokół miejsca budzi niepokój. Jeszcze tego samego dnia gdy zapada zmierz ukochany pies Owena ucieka, a chłopiec czuje, że jego czworonożny przyjaciel pobiegł właśnie w owe posępne miejsce, które wzbudziło u zwierzęcia dziwne zainteresowanie. Poszukiwania są bezowocne, ale pies ostatecznie wraca do domu sama. Wraca, ale zupełnie odmieniony. Rzuca się na Owena i dotkliwie gryzie w wyniku czego chłopiec w ciężkim stanie trafia do szpitala. Tam matka staje się świadkiem sceny, w której jej ukochany syn odzyskawszy nieco przytomności rzuca się na worek z krwią przygotowaną do transfuzji i ją … wypija…
W nowym filmie Brada Andersona, twórcy filmów grozy w których strach idzie ramię w ramię z ludzkimi dramatami przyglądamy się dość niecodziennym trudom macierzyństwa. Choć, czy na pewno takim niecodziennym? Gdyby zastąpić głód krwi jakąś inną przewlekłą i nieuleczalna przypadłością zrywając tym samym paranormalną otoczkę mielibyśmy do czynienia z niczym innym jak z dramatem jakich doświadczają tysiące rodziców chorych dzieci. Rodziców, którzy gotowi są na wszystko by ratować swoje dzieci.
Jessica też jest gotowa na wszytko. Dość łatwo można przewidzieć rozwój dalszych wydarzeń zogniskowanych wokół przypadłości Owena. Może Wam się nasunąć skojarzenie z „Pozwól mi wejść”, ale u Andersona jest zdecydowanie mniej mrocznie i bardziej… rodzinnie. W tle zdrada ojca rodziny z nianią i walka o opiekę nad dziećmi, dość wyraźnie nieprawidłowa relacja Jess ze starszą córką i problemy w pracy. W sumie niewiele zostaje miejsca na budowanie atmosfery grozy, jest jej tyle ile zmieści się w szklance krwi. Dzieło raczej mainstreamowe, bez ambicji na większą innowację, bo motywy wampirzych dzieci już mieliśmy (chociażby w „Grace”). Technicznie w porządku, aktorsko okej. W ogólnym rozrachunku przywozicie i bez fanfar.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 6
Napięcie: 5
Klimat:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo: 7
Oryginalność: 5
To coś: 5
53/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz