Knock at the Cabin/ Pukając do drzwi (2023)
Andrew, Eric i ich adopcyjna córka Wen spędzają letnie dni w chacie nad jeziorem. Podczas zabawy w lesie do Wen podchodzi tajemniczy, rosły jegomość przedstawiający się jako Leonard. Sympatycznie rozmawia z dziewczynką informując ją, że on i jego przyjaciele wkrótce pojawią się w jej domu. Tak też się dzieje. Gdy ojcowie Wen odmawiają wpuszczenia do środka czwórki obcych osób Ci wdzierają się do środka przemocą, krępują mężczyzn i oświadczają, że jeśli ci wykonają ich instrukcje zapobiegną nadciągającej apokalipsie.
Filmowa adaptacja powieści Paula Tremblaya, autora chociażby „Głowy pełnej duchów” została zaklepana jeszcze przed oficjalną premierą książki na podstawie, której powstała. „Chatę na krańcu świata” polscy czytelnicy mogli okazję poznać za sprawą wydania od Vesper i dało się odczuć, że podzieliła ona odbiorców. Osobiście opowiadam się po stronie fanów, ale bez oszalałego entuzjazmu.
Ekranizacji podjął się M. Night Shyamalan („Szósty zmysł”, „Osada”, „Znaki”…) który postawił na specyficzną konwencję operatorską. Obraz został bowiem nakręcony na taśmie 35 mm z użyciem obiektywu z jakiego Hollywood przestało korzystać z końcem lat ’90. To sprawiło, że ta teatralna opowieść zyskała specyficzną, teatralną oprawę.
Fabuła każe upatrywać w filmie motywu home invasion, bo jakby nie patrzeć mamy tu do czynienia z atakiem przypuszczonym na rodzinny mir bohaterów opowieści. Ofiarami pada para homoseksualistów wspólnie wychowująca adoptowane w Chinach dziecko, ale jeśli sądzicie, że mamy tu do czynienia ze zbrodnią nienawiści to jesteście w błędzie. Leonard i jego świta zupełnie nie zaprząta sobie głowy tym kim są ofiary. Oni przybyli tu z wyśnioną misją nie mając pojęcia kogo przyjdzie im postawić pod ścianą.
Andrew i Eric wkrótce usłyszą absolutnie niewiarygodną opowieść o apokalipsie wygłoszoną przez czterech 'jeźdźców’ w osobach zupełnie zwyczajnie wyglądających ludzi. Jeśli Andrew i Eric nie usłuchają tego co Ci mają do powiedzenia, jeśli nie podejmą wyzwania, które zostaje im rzucone pod skrepowane nogi świat po prostu się skończy. Zadanie które mają wykonać, jest tyle straszne co pozbawione jakiegokolwiek związku przyczynowo skutkowego z rzeczoną apokalipsą. Mimo tego Erick stopniowo zaczyna się uginać dając wiarę słowom intruzów.
Cała zabawa polega na swego rodzaju psychologicznej grze, którą podejmują intruzi i ofiary. Wszystko opiera się na przekazie siłowym toteż nie trudno domyślić się, że cała groza sytuacji zawarta się w słowach. Jeśli lubicie takie potyczki to serwowana tu historia powinna Wam się spodobać. Fabuła filmu z grubsza zgadza się z literackim pierwowzorem. Zmieniono tytuł, co moim zdaniem wypada na niekorzyść biorąc pod uwagę podwójne znaczenie oryginału. Zmieniono też finał, więc nawet jeśli jak ja mieliście okazję przeczytać powieść Tremblay’a spotka Was niespodzianka. Czy udana to już ocenicie sami. Osobiście urągam na pominięcie motywu świerszczy, których los spędzał mi sen z powiek w czasie lektury książki. Film potraktował je jako rekwizyt olewając całą symbolikę. Słabo. Mimo to uważam całą produkcję za umiarkowanie udaną pod względem realizacji dobrego pomysłu autora powieści.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 7
Klimat: 7
Napięcie: 7
Zabawa: 7
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:6
61/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz