Czerwony śnieg – Ian R. MacLeod
Karl, żołnierz unionista i lekarz wojskowy brodząc wśród ciał rannych i zmarłych spotyka upiorną postać chłepczącą krew poległych. To spotkanie zmienia jego życie. To spotkanie kończy jego życie. Żaden świt nie będzie dla niego już tym samym świtem.
Na „Czerwony śnieg” trafiła szukając powieści wampirycznych. Jestem w tej kwestii wybredna i tak naprawdę trafia do mnie wyłącznie klasyczne ujęcie motywu, takie łączące w sobie ludową gawędę i opowieść gotycką. „Czerwony śnieg” poniekąd spełnił ten postulat ujmując motyw wampiryzmu dość klasycznie jako przypowieść o wielkiej samotności. Naszym głównym bohaterem jest Karl, ale nie tylko o nim będzie tu mowa. Karl jest wampirem walczącym z własną naturą, jako lekarz posiada pewną widzę toteż metodą prób i błędów odkrywa, że działanie narkotyków osłabia głód krwi.
„Czerwony śnieg” to opowieść o wieczności, albo podróży przez wieczność. Kolejne miejsca i czasy. Wojna secesyjna, rewolucja francuska, amerykańska prohibicja. Kolejne historie, kolejni bohaterowie. Mnie ujęła historia skromnego malarza i pojawienia się na progu jego pracowni tajemniczej Sybilli Lys. Trochę mniej zaangażowała mnie opowieść o rudowłosej marksistce, ale tak naprawdę wszystkie te pomniejsze historie łączy jedno – postać bladolicego mężczyzny w meloniku, który w jednej kieszeni trzyma rewolwer ze srebrnymi nabojami a w drugiej zapas narkotyków. Czego tak naprawdę szuka Karl? Karl szuka początku swojej wieczności.
Moja ocena: 7/10
Kamil Durakiewicz napisał
Mam tę książkę właśnie zaczynam czytać