Speak no evil / Goście (2022)
Bjorn i Louise podczas wakacji we Włoszech poznają małżeństwo sympatycznych holendrów Patrica i Karin, którzy podobnie jak oni wybrali się na wypoczynek wraz z dzieckiem. Gdy zostają przez nich zaproszeni do ich domu letniskowego na wsi po wspólnie spędzonym urlopie nie mają większych oporów przed przyjęciem oferty. Niestety na miejscu okazuje się, że Patric i Karin doprowadzają do szeregu niezręcznych – delikatnie mówiąc sytuacji, które w końcu eskalują do stopnia, który wymyka się spod kontroli tytułowych gości.
Koprodukcja Danii i Holandii w reżyserii i na podstawie scenariusza Christiana Tafdrupa wspieranego przez brata, Madsa to horror idealny dla miłośników filmów nowej fali, czyli dla mnie na przykład. Pomysł, który narodził się w głowie tego posiadającego już pewne filmowe doświadczenie twórcy wziął swój początek… z pocztówki. Kartki, którą jego rodzice otrzymali niegdyś od zapoznanych na wakacjach Anglików. Ci, podobnie jak bohaterzy „Gości” zapraszali rodziców reżysera na krótki wypad do nich. Owi rodzice na tę propozycję nie przystali, ale co byłby gdyby… Tak rodzą się przerażające wizję, tak powstają horrory Moi Drodzy, z prostego pytania: co gdyby. Być może bawiliby się doskonale i wkrótce Anglicy przybyliby z rewizytą, a może wydarzyłoby się coś tak złego, że opowiedzieć o tym można tylko językiem grozy?
Niepozorny początek filmu nie przywodzi na myśl nic koszmarnego. Ot dwa małżeństwa z dziećmi na wakacjach wchodzą w pewną komitywę i postanawiają kontynuować znajomość. Nie dzieje się nic alarmującego jeśli spojrzeć na to wprost jako ciąg zwykłych zdarzeń, jednak pod naszą skórą zaczyna kiełkować pewien niepokój. Wkrótce przybierze on postać kuli śnieżnej, która tocząc się powoli zwiększa swoją objętość. W końcu staje się jednym wielki krzykiem przerażenia. Przerażenia wynikającego z sytuacji tak absurdalnej i abstrakcyjnej, że ciężko objąć ją rozumiem. Do eskalacji prowadzi drogą wybrukowana dobrymi chęciami, chęciami naszych protagonistów by przestrzegać konwencjonalnych zasad zachowania wobec swoich gospodarzy oraz wiarą, że ludzie są dobrzy i mają dobre intencje. W końcu nie chcemy widzieć tego co złe w innych ludziach, nie chcemy powiedzieć nic złego. To tylko ekstrawagancja, to tylko drobne nieporozumienie obyczajowe to tylko … aż w końcu okazuje się, że jesteśmy uwikłani w coś co bez dwóch zdań stawia nas w pozycji ofiary.
Puenta tej historii, prosta i zatrważająca mówi nam, że najgorszym jest milczenie wobec zła. Z uwagi na wszechobecną bezsilność protagonistów trochę nasuwa się tu skojarzenie ze „Zwierzętami nocy”.
Realizacyjnie film stoi na wysokim poziomie pozwalającym wczuć się w jego opresyjną atmosferę. Pojedynki na spojrzenia, gesty i silny przekaz pozawerbalny uzupełniają misternie poprowadzone dialogi. Dobrze stopniowane napięcie i plot twist, który stanowi dla widza potężny cios. Nie ma tu miejsca na czcze wykręty i usprawiedliwienia. Widz nie otrzyma dodatkowych wyjaśnień, nikt go nie pogłaszcze, nikt nie utuli bezsilnej wściekłości jaka z pewnością się w u Was pojawi. Mocne kino, które wyrosło z bardzo niepozornego przemilczenia złych przeczuć.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:8
Zabawa:7
Walory techniczne: 8
Aktorstwo:8
Oryginalność: 8
To coś:8
74/100
W skali brutalności:2/10
Ola napisał
Końcówka filmu mnie zmroziła…żałuję że to obejrzałam, film niepokojący , ciężko się to oglądało. Zło było jest i będzie, ale wolę jednak filmy o rzeczach nadprzyrodzonych bo te które się dzieją tu i teraz i są tak prawdziwe są najgorzej przerażające i tych boję die najgorzej.