Resurrection/ Wskrzeszenie (2022)
Margaret, biolog piastująca wysokie stanowisko w korporacji samotnie wychowuje dorastającą córkę i rekreacyjnie romansuje ze swoim żonatym współpracownikiem. Pewnego dnia jej córka Amy oznajmuje matce, że w swoim portfelu znalazła ząb. Margaret jest zaniepokojona tym dziwnym odkryciem, ale dopiero gdy jej córka ulega wypadkowi zaczyna wpadać w panikę. Przeczuwa, że ktoś zagraża jej dziecku. Potwierdzeniem ma być spotkanie w parku, spotkanie z człowiekiem, którego nie widziała od ponad dwudziestu lat i wcale nie chciała oglądać ponownie.
„Ressurrection” to obraz, który najprościej można by określić horrorem psychologicznym, ale takim z art’housowym zacięciem i elementami paranoid thrillera. Jest to zaledwie drugi film w dorobku reżysera i pierwszy, który można uznać za grozę. Wpisuje się w nową falę horroru, ale myślę, że swoja nieprzekombinowaną formułą zaspokoi też apetyty mainstreamu.
Motywem przewodnim fabuły jest kryzys psychiczny w jaki popada Margaret. Ów kryzys wywołuje nieoczekiwane pojawienie się jej partnera z przeszłości, człowieka, który łamał ją psychicznie, od którego była zależna i z którym nawet teraz łączy ją coś o czym chciała zapomnieć. Historię tej relacji kobieta opowiada swojej stażystce, dziewczynie, której zwykła matkować i udzielać jej rad na temat jej związku. Ta rozmowa to właściwie monolog siedzącej w półcieniu bohaterki, której oblicze zmienia się wraz z kolejnymi wypowiadanymi słowami. Bodaj jest to jedna z lepszych scen jakie miałam okazję oglądać. Można odczuć jak pomieszczenie biurowca zmniejsza się, a powietrze robi się ciężkie od emocji. Trauma o jakiej mówi Margaret wyrywa z butów i nie ma w tym krztyny przesady.
Mimo, że sedno sprawy poznajemy dość wcześnie dalej wcale nie jest lżej, Margaret jest zdeterminowana by odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Postać antagonisty, jest tu.. uh.. jawi się niczym Nosferatu, wampir energetyczny, który sprawia, że ta silna przecież kobieta podporządkowuje się jego woli. Kreacja tej postaci jest doprawdy niesamowita, niesamowita do tego stopnia, że można ją wziąć za psychotyczny omam i może słusznie?
Kino raczej minimalistyczne, bez efekciarstwa i tandetnych chwytów. Szokuje wręcz kamiennym spokojem z jakim opowiedziana jest ta historia, historia paskudna i traumatyzująca.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa: 8
Walory techniczne: 8
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:8
71/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz