The Feast/ Uczta (2021)
Zamożni właściciele luksusowego domu letniego w Walijskich górach postanawiają urządzić u siebie przyjęcie biznesowe przeznaczone dla tylko jednego wyjątkowo ważnego gościa. Do pomocy w kuchni zatrudniają miejscowa dziewczynę, Cadi, która wyraźnie źle odnajduje się w otoczeniu nowobogackich przybyszy w jej rodzinne strony. Jej zachowanie staje się coraz dziwniejsze, ale nikt nie przypuszcza jaki finał zgotuje im młoda kucharka.
„Uczta” w reżyserii debiutującego w dużym metrażu Lee Havena Jonesa to swego rodzaju list miłosny do dziedzictwa naturalnego rejonów Walli, do jej kultury i tego co wydaje się już dawno zostało zdeptane przez cywilizację. Pocztówkowe kadry jakimi jesteśmy raczeni mają w sobie coś przygnębiającego, jednak dopiero widok zupełnie nie przystającej do otoczenia betonowej willi bogaczy z miasta daje nam czytelny sygnał gdzie powinniśmy dopatrywać się źródła owego przygnębienia. Większość sygnałów jakie wysyła do nas scenariusz nie ejst jednak zbyt czytelna przez co przesłanie jakie w założeniu twórcy miał nieść jego film jawi się dość mgliście.
Postać Cadi robi wszystko by wzbudzić w nas niepokój, tak jak postacie małżonków by wzbudzić w nas awersję. Możemy więc mówić tu o horrorze ekologicznym i społecznym dramacie, w którym antagonistami są źli najeźdźcy z miast depczący wrzosowiska błyszczącymi butami i strzelającymi do zwierząt w ramach celebrowania kultu siły i przewagi człowieka nad naturą.
Niepostrzeżenie wkraczamy w obszar folk horroru, którego motyw może służyć za uzasadnienie późniejszych brutalnych scen. Może ale wcale nie musi, bo jest jeszcze odwieczna zemsta za to co utraciliśmy.
Obraz prezentuje się ładne, ma dość senną atmosferę, dużo w nim milczenia i przestrzeni na domysły. Sprawdzi się na ekranie miłośników ultra minimalizmu.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła: 6
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:8
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
To coś:6
60/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz