Przesmyk – Marek Zychla
Osiedlowa rzeczywistość tworzy swoistą antyutopię. Nie jest to miejsce sprzyjające słabym, słabi kończą pod murem stworzonym z poległych ludzkich dusz i betonu. Każdy występek, każdy możebny sposób zbrukania i odczłowieczenia znajduje swoją personifikację w osobie Lochy – która teraz jest lochą, choć kiedyś była po prostu Marzeną. Stworzyło ją osiedle, wypluło ze swoich trzewi wprost w kałużę krwi, kiepów i pustych butelek po alkoholu.
„Przesmyk” czytałam latem i doprawdy nie wiem, czemu dotąd o nim nie napisałam. Może zabrakło mi słów, mowę odebrało, a może ta historia ma dłuższy okres inkubacji, musi w Tobie rosnąć, dojrzewać, fermentować. Krótka to opowieść, gatunkowo podobna zupełnie do niczego. A może moje pojęcie o gatunku takie liche, no nie wiem. Dobrze, postawię na bizzarofiction, może po głowie nie dostanę.
Narratorem tej opowieści jest Locha, którą poznajemy w już w pełnym rozkwicie, po to by z czasem dowiedzieć, się czemu jest tym, kim jest. Dowiedzieć się tylko w pewnym stopniu, bo chyba nie daliście wiary historii o spadającym z nieba chłopcu?
Młody żyje w Losze, albo Locha w Młodym. Tworzy to kakofonię dwugłosu, który opowie nam o niezwykłych przypadkach do jakich dochodzi na pewnym osiedlu. Młody rwie się do rozwikłania tajemnicy, gdy Locha krzyczy na niego głośno by na powrót schował się w jej wnętrzu, w jej cielsku opasłym i trwał bezpiecznie.
Styl Marka Zychli jest bezwzględny, ale z tą historią nie dało się postąpić inaczej, trzeba głośno przeklinać, trzeba spuszczać łomot i wypalić paczkę mocnych bez filtra, zapić to wszytko najtańszym trunkiem, bo w tej rzeczywistości inaczej się nie da. To kolosalne oderwanie od realności, te loty z dachu, te piwniczne stwory to w gruncie rzeczy nic innego jak inna perspektywa całkowicie prawdopodobnej, choć chorej wizji.
„Osiedle dawało się lubić, czasami, kiedy słońce zaświeciło i wróble się rozśpiewały, a akurat żaden żul nie kręcił się po ulicy, gdy niebo błękitniało, chmurki biel przywdziewały, na balkonach kwiatki w doniczkach kwitły, ludzie wyciągali rowery i ktoś się w kimś zakochał nagle, całym sercem…”
Moja ocena: 8/10
Dziękuję wydawnictwu IX
Dodaj komentarz