Il signor Diavolo/ Pan Diabeł (2019)
Włochy lata ’50 XX wieku. Do prowincji Veneto zostaje wysłany Furio Momente by zbadać sprawę w której o zabójstwo swojego rówieśnika podejrzany jest miejscowy chłopiec Carlo Mongiorgi. Tam młody mężczyzna z ust młodocianego zabójcy usłyszy niesamowitą historię, w której ofiara występuje w roli potwora. Potwora, którego należało zgładzić.
„Pan diabeł” to jeden z najdziwniejszych horrorów jakie miałam okazję zobaczyć. Włoska produkcja, można powiedzieć, rodzinna jednocześnie wpisuje się w estetykę filmów nowej fali horroru i zarazem stanowi coś na kształt sentymentalnej podróży do początków gatunku.
Metaliczna kolorystyka zdjęć sprawia, że ujęcia wydają się niemal czarno-białe, a dbałość o detale takie jak charakteryzacja, kostiumy, czy scenografia bez trudu potrafi wmówić widzowi, że oto obcuje z rzeczywistością odległej przeszłości. Jeśli dodamy do tego jeszcze styl filmowej narracji, język filmu i wszelkie środki wyrazu możemy nawet dać wiarę, że jest to nie tylko film oddający ducha lat ’50 na południu Europy, ale nawet, że to właśnie w owym czasie został nakręcony. Wygląda to wręcz przepysznie.
Historia, prosta i przewrotna zarazem oferuje nam spotkanie z głęboko zakorzenionym przesądem jednocześnie opowiadając się za racjonalnym i na wskroś współczesnym sposobem postrzegania rzeczywistości. Na tyle współczesnym na ile możemy o tym mówić, gdy mamy do czynienia z Włoską prowincją roku 1952.
W tej opowieści dużą rolę odgrywa dziecięce postrzeganie świata i lęk z tym związany, lęk przed czyś obcym i nieznanym. Kiedy w katolickiej szkole, w której uczy się Carlo i jego przyjaciel Paulino pojawia się nowy uczeń, Emilio, na małego chłopca wstępuje pierwszy dreszcz niepokoju. Wkrótce Emilio pokazuje zęby i dosłownie i w przenośni, co doprowadza do sytuacji, w której Carlo jest już pewny, że z nowym kolega jest coś nie tak. Głęboka religijność społeczności Veneto nagle staje wobec sytuacji, w których zaczyna dochodzić do incydentów świętokradczych. Czemu Paulio choruje? Winny jest temu podeptana hostia, czy może Emilio? A kim jest ten dziwny chłopiec? Jest chory, zaburzony, przeklęty? Nosi w sobie piętno sodomii? Co ukrywa jego matka? Co stało się z jego siostrą? I ten finał, wielkie WOW.
Wszystkie te wydarzenia rozgrywają się na cudnie przystrojonej scenie przywodzącej na myśl włoskich klasyków i tradycje starego kina. Panowie Avati, czyli reżyser Pupi Avati, jego brat Antonio i bratanek Tommaso skradli moje serce. Jeśli pamiętacie taki obraz jak „Dom śmiejących się okien” (1976) to odpowiadają za niego dokładnie Ci sami panowie. Gorąco polecam wszystkim zwolennikom rewolucji w świecie horroru.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:6
Zaskoczenie:6
Zabawa:8
Walory techniczne:10
Aktorstwo: 7
Oryginalność:8
To coś:8
72/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz