Pełnik – Anna Lewicka
A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać… do Kotliny Kłodzkiej? Emilia Lipska, korporacyjna prawniczka decyduje się na taki właśnie ruch. Na wieść o śmierci ciotki Edny, kobiety, która ją wychowała bez żalu porzuca swoje dotychczasowe życie w Warszawie i wraca w rodzinne strony do miasteczka wdzięcznej nazwie Pełnik. Tam szczyty Gór Stołowych i leśne ostępy spoglądają posępnie na rodową posiadłość Getnerów.
Emilia doskonale wie co zrobić ze spadkiem po krewnej, marzy bowiem o otworzeniu w podupadającym dworku luksusowego spa. Niestety powrót w rodzinne strony nie jest ani łatwy ani przyjemny. Warszawianka spotyka się z ostracyzmem ze strony miejscowych, którzy traktują ją jak obcą chcącą wydrzeć im z rąk klejnot w koronie Pełnika – posiadłość na wzgórzu. W dodatku atmosfera tego miejsca bez mała przeraża Emilię. Zdaje się że zewsząd czyha na nią zagrożenie, którego nie jest wstanie zdefiniować. Niecodzienne odkrycia, tajemniczy ludzie pojawiający się w jej otoczeniu i wreszcie widmo szaleństwa zaglądające jej prosto w oczy.
Przepraszam, że mój opis może być mylący, ale nijak nie mogło mi przejść przez klawisze słowa kluczowe: romans i miłosny trójkąt. Najchętniej wyrwałabym je z pamięci, co być może pozwoliłby mi bardziej polubić się z powieścią Anny Lewickiej. Niestety książka z niesamowicie klimatyczną okładką i hasłem: powieść grozy na tejże okładce powieścią grozy zwyczajnie nie jest. Bardziej przypomina paranormal romanse young adult niż romantyczną powieść gotycką, czy nie dał los ghost story.
Proporcja sytuacji, w których nasza bohaterka odczuwa poczucie zagrożenia związane z upiorną posiadłością i jej tajemnicą, a sytuacjami w których rozanielona wpada w miłosne sidła jednego, czy drugiego przystojniaka niestety wskazuje na korzyść tych drugich.
Kilka całkiem udanych i dość nastrojowych opisów – opisów jest niewiele – w których możemy oczyma wyobraźni zobaczyć podupadającą posiadłość mogącą kojarzyć się z Węgorzowymi Moczarami, czy Domem na przeklętym wzgórzu zostało zmiecionych z taśmy przez chichoty zakłopotania i namiętne westchnienia naszej narratorki. Ta, choć sympatyczna razi swoją dziecinnością i przede wszystkim nijak nie pasuje do roli kobiety, która po pierwsze właśnie straciła najbliższa krewną, pod drugie staje przed koniecznością rozwikłania rodowej tajemnicy. Nic z tych rzeczy, istotne są muskularne ramiona Krzysia i szare oczy Konstantego 😉
Powieść gotycka to owszem powieść romantyczna, ale raczej nie tak widzę ten romantyzm. Może po prostu to ja nie pasuję do tej książki? Mam jakieś ortodoksyjne wyobrażenia i ugruntowane oczekiwania? Może zwyczajnie tak wygląda współczesna proza gotycka? No nie wiem, w każdym bądź razie jak wspomniałam dla mnie „Pełnik” to bardziej powieść fantastyczna, romans z wątkiem paranormalnym, obyczajówka umieszczona w grozowych realiach, ale moim ostatnim typem byłaby powieść grozy.
Wątki obyczajowe to dość dobra strona tej historii. Podobały mi się fragmenty wspomnień z dzieciństwa Emilii. Autorka starała się ująć zagadnienie hermetyzmu małych społeczności, w której każdy obcy to wróg zdolny zniszczyć domowy mir. Niestety słowne przepychanki w jakie wdaje się nasza narratorka nie wypadają zbyt dobrze, a dialogami owa książka stoi, więc…
Mimo wszystko płynęłam przez nią bez większej boleści, bo Anna Lewicka ma lekkie pióro, dba by w jej historii dużo się działo i rzuca czytelnikowi na pożarcie smakowite wątki dawnych wierzeń. Myślę, że te ostatnie w stosowniejszej oprawie sprawdziłyby się wyśmienicie, gdyby tylko zostawić tych chłopów i ich muskuły w spokoju i przejść się w te góry w celach innych niż kopulacyjne 😉 Żarty żartami, ale z wyobrażeniem o grozie zdecydowanie się z autorką rozminęłyśmy.
Moja ocena: 4/10
Dziękuję wydawnictwu Jaguar
Dodaj komentarz