Stacja – Marcin Majchrzak
Piotr zmuszony jest wrócić do rodzinnego miasta by zająć się mieszkaniem po zmarłej matce. Opór jaki czuje przed tym powrotem jest wprost proporcjonalny do ciężaru wspomnień, przed którymi pragnie uciec. Na miejscu, zgodnie z jego obawami, przeszłość szybko chwyta go za gardło. Lata młodzieńcze spędzone w małym śląskim miasteczku w jego przypadku naznaczają czymś więcej, niż brakiem życiowego optymizmu. W Piotrze zalęgło się bowiem coś jeszcze, coś ciemnego i występnego, coś co ponownie bierze go w swoje objęcia.
„Stacja” to jedna z tych powieści, z którą poczułam flow od pierwszych stron. Miewam tak nieczęsto, a już w zupełnie jednostkowych sytuacjach zdarza się tą dziwną więź utrzymać. Świat przedstawiony narratora szybko stał się moim światem, jego wspomnienia, wyobrażenia i lęki były moimi. Ta w sumie krótka powieść ma do zaoferowania dużo więcej niż przeciętny horror. To opowieść o traumach młodości, czasach gdy chcieliśmy przeżywać przygody, których mogliśmy nie przeżyć. Mało kto wychodzi z tego bez powikłań rzutujących na przyszłość a przypadek Piotra, bohatera „Stacji” mógłby być przypadkiem podręcznikowym.
Prowadzona dwutorowo narracja łączy w sobie relację z bieżących wydarzeń w życiu bohatera, dorosłego człowieka, który wraca do krainy dzieciństwa i jego wspomnienia z owej krainy, z czasów i miejsc, które chciał zostawić daleko za sobą. Motorem napędowym akcji są więc powracające wspominania.
Wszystko zaczyna się od jednego tragicznego incydentu, w którym bohater dopatruje się ingerencji jakieś zewnętrznej nienazwanej siły, Utożsamia ją ze złem tkwiącym w konkretnym miejscu i obejmującym swoją siłą wszystko i wszystkich. „To miasto jest złe, rodzi złych ludzki”. Kwestia tego, czym jest owe zło i na ile możemy traktować je w sposób dosłowny zależy od czytelnika. Równie dobrze możemy zrzucić ten paranormalny filtr i potraktować całą historię jako opowieść o traumie, która na zawsze wykoleiła bohatera „Stacji”.
Co jeszcze muszę, dodać i muszę to dodać, bo mam do czynienia z powieściowym debiutem, ujął mnie sposób snucia tej opowieści. Bardzo rozbudowane opisy, ciekawe metafory rzucały zupełnie inne światło na to co zwykle postrzegamy w sposób zero jedynkowy. Niektóre spostrzeżenia narratora kompletnie mnie zastrzeliły i nie mogłam wyjść z podziwu jak od opisu najbanalniejszego przedmiotu można dojść do takich przemyśleń. To samo tyczy się opisów nastawionych na wzbudzenie grozy. Bardzo plastyczne, momentami bezlitosne, ale bez cech wulgarnej nachalności. Jedyne czego mogę żałować to to, że mój pobyt na „Stacji” był tak krótki.
Moja ocena: 9/10
Dodaj komentarz