Wampir – Władysław Stanisław Reymont
Zenon, polski pisarz na stałe mieszkający w Londynie ulegając namowom swoich przyjaciół bierze udział w seansie spirytystycznym. Wówczas poznaje Daisy osobliwą rudowłosą damę, która przybyła prosto z Indii w towarzystwie Mahatmy Guru i czarnej pantery Bagh. To zmienia wszytko w życiu Zenona.
„Wampir” to jedna z tych powieści, którą zawsze chciałam przeczytać, ale nigdy nie znajdowałam na to sposobności. W końcu się udało, co napawa mnie swego rodzaju spełnieniem wynikającym z dobrze wykonanego obowiązku. Jestem fanką „Chłopów’ i ich obecność w kanonie lektur nigdy nie napawało mnie jakąś niechęcią, dlatego też gdy tylko zwiedziałam się, że Reymont odwiedził okolice grozy wiedziałam, że muszę tam za nim pobiec. Oczywiście najszczęśliwsza byłą bym gdyby swoje pióro nagiął do opisania grozy płynącej z polskiej ludowości i folkloru, ale widać nie było mu z tym po drodze.
Zamiast tego zapuścił się na wyspy brytyjskie by tam przyglądać się popularnej rozrywce salonowego okultyzmu. Nie dajcie Cię zwieść, że nasz noblista nagle postanowił zostać naśladowcą autorów grozy i całkowicie oddalił się od umiłowanego naturalizmu i realizmu. Wszystkie zjawiska opisane w książce, od nieotwierającego fabułę opisu seansu, po inne dziwne zjawienia nie są wynikiem oderwania od ziemi.
Reymont nie napisał horroru, w którym na przypadkowego człowieka spada paranormalne doświadczenie. Można to tak odebrać patrząc na wprost, ale jeśli tylko zechcecie rozejrzeć się na boki zauważycie, że prawdziwa groza rozgrywa się w sercu bohatera, nie przed jego oczami. Dziwna relacja z Daisy może być interpretowana jako rodzaj opętania, ale opętania miłością do kobiety niedostępnej. Historia jego przyjaciela Joe to nie tyle wynik występnych czarodziejskich knowań co wypadkowa nadwrażliwości i nadmiernego zaangażowania w coś co wymknęło mu się spod kontroli.
Przepraszam, że tak ściągam Was na ziemię, ale byt wiele razy słyszałam, że Reymont w „Wampirze” posunął się do uprawiania taniej groteski i ślepego naśladownictwa literatury niesamowitej. Credo tej powieści jest raczej poczucie wyobcowania niż obcowanie z obcym. Zenon, jego opowieść, geneza tego jak i dlaczego trafił do Londynu, sposób w jaki patrzy na to miejsce, jak je odczuwa i jak ma do niego stosunek to właściwa narracja tej książki. Pomieszanie w jakim znajduje się bohater daje doskonały pretekst ku temu by zamieszać jeszcze bardziej. Tu na arenę wkraczają bardzo plastyczne opisy zjawisk i przeżyć. Jeśli zaczniecie czytać tą powieść zwróćcie uwagę na jej początek. Na sposób w jaki autor opisuje pierwszą scenę, scenę seansu. Jest to groza żywa, prawdziwa, pięknie opisana, każde zdanie pobudza wyobraźnię, ale stety, niestety schodzimy z tego obszaru i coraz mocniej do czytelnika dociera, jakie jest źródło tego wszystkiego.
Moja ocena: 8/10
Dodaj komentarz