Wszystkie grzechy korporacji Somnium – Dawid Kain
Korporacja Somnium kontroluje wszystkie aspekty ludzkiego życia, kontroluje rzeczywistość. W rządzonym przez nią świecie spełniają się ludzkie marzenia o nieśmiertelności i koszmary o braku możliwości ucieczki.
Do tej pory wspominam moje ostatnie spotkanie z przedziwną prozą Dawida Kaina jakie miało miejsce przy okazji lektury „Oczu pełnych szumu„. Sięgając po zbiór „Wszystkie grzechy korporacji Somnium” liczyłam na podobne wrażenia. To co dostałam przerosło moje oczekiwania.
Na najnowszy tytuł składa się siedem historii, ale wcale nie tworzą one opasłego tomisk, a niewielką książeczkę, którą można pochłonąć na raz. Pytanie tylko jak długo potrwa strawienie jej zawartości:)
Pierwsze opowiadanie „Matki na przemiał”, bo chyba należy je nazywać opowiadaniami to narracja uwięzionego w nieśmiertelności mężczyzny. Trawiony przez obojętność snuje opowieść o rzeczywistości w której wszystko jest wieczne więc nic nie ma żadnej wartości. Bohater wraz z przyjaciółką- choć to może nie jest trafione określenie- trafia na anomalię w Nano budząc nadzieję na niemożliwe- na destrukcję. Moja ocena: 8/10
„Wersje” to istny „Matrix” i „Incepcja” w jednym. Opowieść o świecie, gdzie ponownie mamy do czynienia z kontrolą rzeczywistości, ale na nieco innym poziomie. Rzecz dotyczy alternatywnych wersji ludzkich żyć i zdarzeń. Mały błąd w systemie może doprowadzić do tego, że zaczynamy żyć innym niż własne życiem i nawet tego nie zauważamy. Brzmi znajomo? 😉 Moja ocena: 8/10
W „Ciele i krwi” wchodzimy na grząski grunt religii. I tu korporacja Somnium ma swoje udziały. Czemu by nie zrobić z Chrześcijańskiego Mesjasza towaru sprzedawanego w kapsułkach? Ups, a może to już się dzieje? Bohater tej historii odkrywa brudną prawdę o tym, w co ślepo wierzył i w co pokładał nadzieję. Historia przewrotna żeby nie rzecz wywrotowa. bardzo mi pasi. Moja ocena: 8/10
„Dwadzieścia trzy minuty” to małe mistrzostwo małych form. W krótkiej opowieści Dawid Kain zogniskował tyle tragizmu ile tylko było możliwe. Bizzaro boli. Fabuły nie mogę Wam zbytnio zdradzić, bo popsułabym niespodziankę. Ale dobre to było, bardzo dobre. Moja ocena:9/10
„Książę kłamców” to mój kolejny top topów. Bohater w szponach książkowego nałogu. Literatura o narkotycznej działalności, czytelnik jako ćpun w całej ćpuńskiej poniewierce. Muszę Wam dać choć fragment:
„Oczywiście dorośli w końcu zorientowali się, że czytamy więcej niż mieści się w ustawowo ustalonych normach. Najpierw wylecieliśmy ze szkoły – nie godząc się na odwyk w lokalnym Zakładzie Skrzywdzonych Literacko ani nawet w klinice im. Jane Austen – także z domów. I jak było do przewodzenia – skończyliśmy na streecie, kurwiąc się, kombinując, byle tylko zdobyć nową dawkę prozy.”
Na tym nieszczęścia narratora się nie kończą. Każdy ćpun musi w końcu otrzymać swój złoty strzał. W jego przypadku będzie to oczywiście książka. Moja ocena: 10/10
Kolejne morze emocji wylało na mnie ostatnie z opowiadań , „Monument”. Recz o ojcu niepełnosprawnego dziecka. O trudach życia, opieki, wychowania, a w końcu o stracie. Wszystko zaprezentowane w takim stylu, że trudno się zdecydować, czy jest bardziej straszno czy smutno. Moja ocena: 9/10
Słowem podsumowania mogę powiedzieć tylko jedno. „Wszystkie grzechy korporacji Somnuium” to podręcznikowy przykład na to, że nie potrzeba wcale grubych tomów by pomieścić wiele potworów. Książka z pewności przypadnie do gustu miłośnikom fabuł z rodzaju „Black mirror”, a ja – emocjonalnie poturbowana – poczekam tu na więcej.
Moja ocena: 9/10
Dziękuję wydawnictwu IX
Dodaj komentarz