Yaga. Koshmar tyomnogo lesa/ Baba Jaga (2020)
Jedenastoletni Egor wychowuje się bez mamy za to z surowym ojcem i jego młodą żoną Julią. Wraz z pojawieniem się na świecie przyrodniej siostry w domu chłopca pojawia się nowa niania. Egor instynktownie wyczuwa, że stanowi ona zagrożenie nie tylko dla jego maleńkiej siostry, ale także dla niego. Złe zamiary tajemniczej kobiety nie ograniczają się jednak do rodziny chłopca. Zagrożone są wszystkie dzieci w okolicy.
Wielokrotnie namawiałam Was do odłożenia na bok uprzedzeń i zapoznania się z rosyjskim kinem grozy. Swego czasu miałam sporo szczęścia i trafiałam na naprawdę godne uwagi produkcje wschodnie. Obecnie, im więcej takowych filmów do nas dociera, tym częściej trafiam na średniawki, czy nawet niewypały. „Babę Jagę” umieszczę gdzieś pomiędzy nimi z przechyleniem szali na stronę niewypału.
Jednym z głównych błędów tego filmu jest zdradzenie na samym wstępie, tuż po napisach początkowych, specyfiki działania tytułowej antagonistki. Poznajemy zarówno historię złej wiedzmy/czarownicy jak i jej modus operandi. Fabuła filmu stanowi więc nic innego jak przytoczenie przykładu na poparcie tezy postawionej w legendzie o Babie Jadze.
Drugą bolączką produkcji jest amerykanizacja. Tak, Rosjanie starają się być bardzo hollywoodzcy epatując plastikowymi kadrami, wycackanymi plenerami, nowobogacką rzeczywistością i komputerowymi efektami. Gdyby nie język, nie odczułabym, że mam do czynienia z rosyjskim filmem, bo to produkcja w bardzo zachodnim stylu. Zupełnie jak w polskich komediach romantycznych, gdzie każdy poszukujący miłości bohater mieszka w apartamentowcu w Warszawie, jada na zbawiksie i jeździ miętowym smartem. Pomyślcie o moim rozczarowaniu, gdy po raz kolejny ostrzyłam sobie zęby na grozę wspartą na legendzie dawnej Rusi, a dostałam happy meal spakowany w domek z kartonu.
Trzeci zarzut, wcale nie musi być zarzutem, jest to bardziej kwestia preferencji aniżeli próbą zrobienia czegoś, czego zrobić się nie potrafi. Otóż „Baba Jaga” to horror bardzo bajkowy, żeby nie rzecz, po dziecięcemu infantylny. Mogę to jakoś uzasadnić, wszak głównym bohaterem jest dziecko i wszystkie prezentowane strachy widzimy jego oczami, ale nie koniecznie musi mi się to podobać, a tym bardziej satysfakcjonować pod względem zapotrzebowania na grozę. Nie przestraszyłam się, choć parę razy byłam blisko 🙂 Z drugiej strony ciężko żeby było inaczej skoro film naszpikowany jest jump scare’ami.
Z nielicznych plusów mogę wymienić kreację aktorską odtwórcy roli Egora i jego małego wrednego kolegi. Jako jedyni coś tam warsztatowo pokazali, a ich postaci trzymały się kupy na poziomie charakterystyki. Motyw zapomnianych dzieci był całkiem zmyślny, szkoda, że zdradzono go już na wstępie.
Niektóre efekty udały się powiedzmy przyzwoicie, a ujęcia w lesie były poprawne. Najbardziej podobała mi się jednak muzyka- niestety klimatyczny soundtrack w pełni rozbrzmiewa dopiero przy napisach końcowych.
Zachęcać do seansu nie zamierzam, ale jeśli macie ochotę popatrzeć jak rosyjski aktor próbuje wchodzić w rolę Jacka Torance’a rozwalając drzwi dziecięcego pokoju, to zapraszam.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:5
Klimat:4
Napięcie:4
Zabawa:5
Zaskoczenie:3
Walory techniczne: 6
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:3
41/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz