Rozmowy z psychopatami – Christopher Berry-Dee
„Rozmowy z psychopatami” to kolejna po „Rozmowach z seryjnymi mordercami” publikacja autorstwa kryminologa śledczego, który po latach pracy z najgroźniejszymi kryminalistami postanowił podzielić się swoimi refleksjami z laikami, nami czytelnikami.
Jeśli pamiętacie moją recenzję poprzedniej książki Christophera Berry -Dee wiecie, że mimo ogólnej oceny in plus trochę sobie ponarzekałam. Głownie chodziło mi o mały pierwiastek tytułowych rozmów w „Rozmowach…”. Mając świadomość tej przypadłości pierwszej publikacji kryminologa do drugiej nastawiłam się już inaczej. Odniosło to pozytywny skutek, bo książka spodobała mi się bardziej. Oczywiście wynika to nie tylko z redukcji oczekiwań, po prostu znalazłam tu więcej dla siebie.
Pomijając pierwsze 25 stron 'samochwałek’ autora to znalazłam tu rozdziały oparte na naukowej analizie psychopatii jako zjawiska. Wiele z tych naukowych smaczków już znałam, ale wchodziły one w obszar moich zainteresowań to też czytałam z ciekawością to, co zawierały rozdziały „Psychopatia”, „O bestiach i bestialstwie”, „Psychopatia, lista cech diagnostycznych…”, „Początki” i „Agresywny narcyzm”.
Dopiero na stronie 79 zaczynamy spotkania z konkretnymi przypadkami. Peleton otwiera Oscar Pistorious, słynny paraolimpijczyk, który zastrzelił swoją piękną narzeczoną. Dalej mamy Harolda Shipmana, czyli lekarza uśmiercającego swoich oddanych pacjentów, Melanie Mc Guire, czyli femme fatale i morderczynie męża – Tu wyłonił się bardzo ciekawy obraz relacji Melanie z Christpherem, flirtu wręcz bym powiedziała – Dalej Michael Rose, Kenneth Bianchi, powtórka z Shawcrossa, John Cannan, Mig Mac i John Robinson.
Tak jak „Rozmowy z seryjnymi…” skupiały się w dużej mierze na przedstawieniu modus operandi, śledztwa i oczywiście korespondencji, czy spotkań z zabójcami, tak „Rozmowy z psychopatami” to bardziej grząski grunt dociekań psychologicznych. Przedstawiając każdego z owych zbrodniarzy autor wskazuje u niego cechy czyniące go psychopatą. Posiłkuje się przy tym fragmentami korespondencji i wywiadów. Znowu jest ich moim zdaniem nieproporcjonalnie mało, ale chyba jednak więcej niż w przypadku poprzedniej książki. Więcej jest też prywaty…
Niestety, autor miejscami mocno przegina, wykorzystuje każdy moment dla podkreślenia swoich zasług w dziedzinie kryminologii, przytacza rozliczne pochwały pod swoim adresem, zdarza mu się z lekceważeniem odnosić do osiągnięć kolegów po fachu oraz przemycać za dużo osobistych wycieczek – „jestem potomkiem astrologa królowej Elżbiety I”- litości. Tak to jest gdy pisanie o narcyzmie wejdzie komuś za mocno;). Jakby się nad ty dłużej zastanowić, to pewne cechy osobnicze Berry -Dee pozwoliły mu w wielu przypadkach nawiązać nić porozumienia z ludźmi z którymi raczej nikt nie chciałby obcować – a już na pewno nie wymieniać uprzejmych uwag na temat malowania farbami olejnymi – więc może po prostu to klucz do sukcesu.
Książka zawiera też dużo powtórzeń. Nie policzyłam ile razy wspominał o latających słoniach. Nie mniej jednak i podkreślam to z pełną świadomością, nie jest to książka nie warta zachodu. Dużo ciekawych informacji sprawia, że można przymknąć oko na pewne specyficzne naleciałości, albo po prostu pośmiać się z nich i pójść dalej. Jestem bardzo ciekawa w którą stronę pójdzie kolejna publikacja, czyli „Rozmowy z seryjnymi morderczyniami”.
Moja ocena: 6+/10
Dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Dodaj komentarz