Sea Fever / W otchłani lęku (2019)
Siobhan celem pozyskania materiałów do pracy doktorskiej udaje się w rejs kutrem rybackim wraz z jego załogą. Zebrani na pokładzie mężczyźni kierowani przesądami dotyczącymi koloru włosów kobiety nie są, delikatnie mówiąc, entuzjastami jej obecności na łodzi.
Wkrótce, gdy tylko kuter znajdzie się na głębszych wodach ich złe przeczucia znajdą pierwsze potwierdzenie. Okazuje się bowiem, że dziwny morski organizm przyczepił się do ich łodzi i stanowi zagrożenie dla ich życia.
„W otchłani lęku”, koprodukcję Irlandii, Belgii, Szwecji, USA i Wielkiej Brytanii można zaliczyć do reprezentantów horrorów sci-fi pokroju „Coś„, czy „Głębi strachu”. Jest to debiut reżyserski stworzony na podstawie autorskiego scenariusza pochodzącej z Irlandii twórczyni.
Kobieta za sterami łajby znanej też pod tytułem „Sea Fever” radzi sobie jak wytrawny wilk morski, zostawiając daleko za sobą chociażby wysoko budżetową „Głębie strachu”.
Cała historia stanowi zderzenie naukowego sposobu pojmowania świata jaki reprezentuje rudowłosa doktorantka z wielopokoleniowymi tradycjami i prostotą rybaków. Siobhen nie kryje zdziwienia, gdy okazuje się, ze jeden z rybaków jest człowiekiem solidnie wykształconym, mogącym wykonywać jej zdaniem bardziej ambitną pracę. Rybacy z kolei łypią na nią spod oka, bo niepisany morski kodeks źle postrzega obecność na statku kobiet, a co dopiero rudych, dając tym samym wyraz zupełnie nie logicznemu uprzedzeniu.
Akcja właściwa rozpoczyna się z chwilą gdy do kadłuba łodzi przyczepia się … coś. Nazwijmy to coś, bo to zawsze jest coś;) Jak na Coś przystało jest to organizm pasożytniczy i tylko kwestią czasu jest gdy wyjdzie na jaw jak poważne mogą być konsekwencję zetknięcia się nim człowieka.
Oryginalny tytuł, w którym znajdziecie słowo 'gorączka’ nie pozostawia złudzeń, że będziemy tu mieli do czynienia ze zjawiskiem chorobotwórczym. I tak też się dzieje.
Opozycja między stanowiskiem Siobhen, a towarzyszącymi jej mężczyznami będzie się wzmagać, co zaowocuje dobrą porcją napięcia w odbiorze tej historii. Osobiście jestem z niej bardzo zadowolona, bo choć może nie epatuje ona przymiotami typowymi dla kina sci-fi : efektów tu naprawdę niewiele to radzi sobie z tematem bardzo dobrze przenosząc środek ciężkości na warstwę psychologiczną.
Znajdziecie więc tu sporo właściwości thrillera, zbudowanego na fundamencie fantastyki naukowej i doprawionej body horrorem. Dla mnie bardzo bardzo ciekawe połączenie. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z debiutem tym bardziej warto docenić wszelkie walory tej produkcji.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła: 7
Klimat: 8
Napięcie:7
Zaskoczenie:5
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność: 6
To coś:6
62/100
W skali brutalności: 1/10
Ta recenzja mi przypomniała film Triangle (2009), muszę koniecznie go odświeżyć 😉
To bardzo dobry film:)
Cieszę się, że Ci się spodobał