0.0 MHz/ Częstotliwość opętania (2020)
Grupa studentów postanawia wybrać się do owianego złą sławą opuszczonego domu by wywołać ducha zmarłej samobójczą śmiercią kobiety. Wszystko przyjmuje formę eksperymentu, który zamierzają zrelacjonować.
Przystępując do seansu z filmem widziałam tylko wyjątkowo kiepsko brzmiący tytuł. Później ujrzałam napisy, ni mniej ni więcej wskazujące na Azję jako kolebkę tej produkcji. Oho, może być ciekawie. Gdy zorientowałam się, że mam do czynienia z filmem made in Korea Południowa byłam już pewna, że będzie świetnie. Bo jak może być inaczej? Przecież, jak dotąd nie widziałam żadnego Południowo koreańskiego filmu, który by mi się nie spodobał.
„Częstotliwość opętania” udowodniła mi jednak, że w gloryfikowanej przeze mnie Korei Południowej też kręci się filmy klasy B… Nie wierzyłam własnym oczom. Ten film jest zły.
Scenariusz stanowi kalkę innych mało udanych udanych produkcji Hollywoodzkich. Jest infantylnie, bzdurnie, naiwnie. Pod względem technicznym też mielizna, aktorsko bieda. Nie mam w zasadzie nic więcej do dodania.
Co mnie drażniło polski dystrybutor postanowił użyć anglosaskich imion i lektor zamiast zwracać się do bohaterki: So- hee krzyczy Beky 0_O. I po co to? Pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem. Efekt jest pokraczny. Nie wiem czy film ma w ogóle jakieś widoczne zalety? Może to, że przy odrobinie dobrej woli możecie się pośmiać? Scena okładania bohaterki suchymi gałęziami celem wypędzenia demona była dość komiczna.
Mimo, że Koreańczycy robią tak wspaniałe kino musiał trafić się głup zapatrzony w Amerykę. Biorąc pod uwagę poziom do jakiego przywykłam w przypadku Korei jest gorzej niż źle. Paździerz.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła: 4
Klimat:4
Napięcie:3
Zabawa:3
Zaskoczenie:3
Walory techniczne:4
Aktorstwo:5
Oryginalność:3
To coś:3
30/100
W skali brutalności: 1/10
Zuzia napisał
Kocham ten film