Oczy pełne szumu – Dawid Kain
Ania, pracowita studentka filozofii po zakończonej sukcesem sesji i zakończonym fiaskiem związku dogorywa przed telewizorem w swoim mieszkanku na krakowskim osiedlu. Jej spokojną agonię przerywa kumpel, który przynosi nowe wieści o ex i nowy program telewizyjny. Dzięki Pawłowi dziewczyna odkryje dark tv, emitującą na żywca relacje z sąsiednich domów. Kiedy Ty patrzysz w otchłań, otchłań patrzy na ciebie.
Dawid Kain, przewinął się w moim czytelniczym półświatku parę lat temu. Przemknął z jednym opowiadaniem w zbiorze „Halloween” i tyle go widziałam. Kompletnie nie pamiętam o czym tam pisał, ale z jakiegoś powodu zanotowałam sobie w głowie by przyjrzeć się jego literackiemu przypadkowi i o oto jest. „Oczy pełne szumu” to przeredagowane wznowienie powieści „Prawy, lewy, złamany” od wydawnictwa IX.
Literacki przypadek Kain’a określany jest jako bizarro fiction. Nie wiem jak mam wam wytłumaczyć czym ów dość młody jeszcze gatunek jest. Ma wspólny pierwiastek z weird fiction, bo bazuje na fantastyce, nie rzadko tej mrocznej i lubi dziwność. Dodajcie do tego jeszcze czarny humor, groteskę, ciemną satyrę i absurd wygotujcie na bulionie z surrealizmu i macie bizarro fiction.
Wszystkie z wymienionych pasują jak ulał do „Oczu pełnych szumu”. Świat przedstawiony powieści może Wam się mile skojarzyć z serią „Czarne lustro„, bo jest swego rodzaju mroczną satyrą na technologię. W tym konkretnym przypadku rzecz traktuje o nieśmiertelnym medium telewizji.
Wyobraźcie sobie sytuacje w której odkrywacie, że bez własnej woli bierzecie udział w reality show. Takim, bez scenariusza. A może ze scenariuszem? Scenariuszem zrodzonym w najmroczniejszych zakamarkach Waszej podświadomości. Widzicie coś, co może być tylko sennym koszmarem z Waszym udziałem, a jednak to Wam się nie śni.
Porąbane reality show, to tylko część tej historii, bo nagle gdzieś na drugim końcu Waszego osiedla młodemu uspawanemu chłopaczkowi niebo upada na głowę. Niebo, które jest telewizyjnym szumem. Gdzie indziej, Wasz pożałowania godny exik dostaje cios w potylicę, bo musiał usiąść przed ekranem, ktoś musiał mu wyświetlić film by dotarło do niego jakim członkiem jest. Jest jeszcze czarny kot i biały kot.
Oto miszmasz, oto szum, który przyjdzie Wam odbierać jeśli zechcecie wejrzeć w twórczość Dawida Kaina. Chyba się polubimy.
Moja ocena: 7/10
Dziękuję wydawnictwu IX
Dodaj komentarz