Piercing (2018)
Młody mąż i świeżo upieczony ojciec, Reed marzy o morderstwie. Najchętniej zabiłby własne dziecko, ale nie jest skończonym psychopatą, więc postanawia zabić kogoś obcego. W tym celu umawia się z prostytutką specjalizującą się w sado-maso, którą zamierza zabić w hotelu zgodnie z wymarzonym scenariuszem. Kiedy w pokoju hotelowym pojawia się Jackie szybko okazuje się, że nic nie będzie tak jak planował.
Po seansie z najnowszą „Klątwą„, którą ku mojemu zdziwieniu nakręcił Nicolas Pesce, zastanawiałam się co też ten wyjątkowo zdolny facet zrobi z hajsem za tą chałturę. Niestety na to, przyjdzie mi pewnie poczekać. Za to udało mi się namierzyć jego film nakręcony po „Oczach matki„, a przed sequelem remake „Klątwy”. Owym filmem jest „Piercing”. Pesce zaskoczył mnie po raz kolejny. Trzy filmy, trzy kompletnie różne style. Reżyser kameleon.
„Piercing” uderza w klasykę, ale w jej inną odsłonę, inną dekadę. Estetyka wykonania każe myśleć o kinie z lat ’70, może ’80. Włoskie giallo i to takie z VHS. Wszystko od dźwięku, przez zdjęcia i scenografię aż do, uwaga, czołówki budzi skojarzenie z kinem innej epoki. Ależ mi to smakowało!
Fabuła filmu opiera się na powieści Ryu Murakamiego, którego twórczość znam tylko z ekranizacji. Widzieliście japońską „Grę wstępną„? To właśnie jego książka przeniesiona na ekran. Wyraźnie widać więc w jego twórczości zainteresowania tematyką sado-maso i wisielczy humor. Nie inaczej sprawa wygląda w przypadku „Piercingu”.
To kolosalnie szalony film. Z prostej historii o morderczych zamiarach wyciągnięto tyle obłędu ile się dało.
Mamy tu teatr na dwóch aktorów. Psychologiczne aspekty ich charakterów, aż domagają się większej wnikliwości, jednak japońska powściągliwość Murakamiego stawia ostrą granicę, a Pesce nie zamierzał jej przekraczać. Ten oszczędny wgląd w intencje i motywacje bohaterów procentuje wrażeniem groteski.
Czy „Piercing” jest brutalny? Coś się znajdzie. Bardziej odczuwalna jest ona w poczuciu nieuchronności tego co się stanie, w fantazjach i wspomnieniach, ale kiedy pojawia się tu i teraz robi to bez ostrzeżenia.
Obsadowo film porządny. W przypadku tak okrojonej obsady wszytko mogło się posypać, ale szczęśliwie warsztat Christophera Abbota i Mii Wasikowskiej nie stoi na papierowych nogach, więc solidnie i z wyczuciem.
Podsumowując, wszystko mi się tu podobało, chętnie zostałabym na dłużej w tej bajce.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:7
Klimat:9
Napięcie:7
Zabawa:8
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:9
Aktorstwo:9
Oryginalność:8
To coś:8
73/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz