Don’t Let go (2019)
Jack pracuje w policji i nie ma rodziny. Jego najbliższymi krewnymi są brat i bratanica. Z nastoletnią Ashley jest blisko związany i traktuje ją jak własną córkę. Kiedy w domu jego brata dochodzi do masakry w której giną wszyscy z Ashley włącznie Jack marzy tylko o tym by cofnąć czas i zapobiec tragedii. Wtedy jego komórka zaczyna dzwonić. Ni mniej ni więcej dzwoni do niego jego bratanica.
„Don’t let go” ma na FW dziwne kategorie gatunkowe. Sama mogę stwierdzić, że mnie osobiście przestaje do thrillera z elementami sc-fi i tego się będę trzymać. Jego twórca zasłynął całkiem dobrym „Mean Creek” i popłuczynami po „Ring”, czyli „Rings”. Nie mogę więc powiedzieć, że miałam wyraźne i konkretne oczekiwania względem jego nowej produkcji.
„Don’t let go” okazał się jednak klawym filmem. Jak na porządny thriller przystało mamy tu zagadkę i nie chodzi tylko o tę czysto kryminalną- kto zabił Ashley, ale i o to jakim cudem martwa dziewczynka wydzwania do swojego wujka?
Szczęśliwie na głupka nie trafiło, Jack jest detektywem i nie spocznie do póki nie wyprostuje wszystkich supełków. Kreacja aktorska młodej Storm Reid w roli Ahsley przydaje sprawie nieco sentymentalnego dramatyzmu, który procentuje tym, że los bohaterki nie jest nam obojętny.
Sprawa nie jest ani prosta ani oczywista. Mamy tropy, błędne tropy, twisty i niespodzianki. Akcja jest wartka, ciśnienie może podskoczyć, kolejne wydarzenia trzymają widza w napięciu. Nie ma nudy, więc film punktuje w kategorii rozrywkowej, a że nie jest też głupi to tym bardziej warto na niego zerknąć.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:9
Zaskoczenie:8
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz