Gnaw/ Apartament 212 (2017)
Jennifer po rozstaniu z agresywnym mężem wynajmuje skromne mieszkanie w nieciekawej dzielnicy. Próbuje odzyskać spokój jednak żyje w ciągłym lęku przed swoim ex. Nieustające lamenty jakie słyszy z mieszkania sąsiadki również nie dają jej spokoju. W końcu Jennifer decyduje się wyciągnąć do kobiety pomocą dłoń, jednak jest już za późno – sąsiadka popełnia samobójstwo, co jest kolejnym traumatycznym przeżyciem dla bohaterki.
Od tego momentu stan psychiczny Jennifer jeszcze się pogarsza co ma też odzwierciedlenie w zdrowi fizycznym. Każdej nocy na jej ciele pojawiają się ślady po ugryzieniach, których pochodzenia nikt nie jest w stanie stwierdzić.
„Gnaw”, produkcja hiszpańsko- amerykańska oscyluje wokół psycho thrillera i body horroru. Te dwa podgatunki są jednymi z moich ulubionych i fakt, że weszły w koalicję za sprawą filmu Haylar’a Garci bardzo mnie cieszy. Finalnie mamy tu do czynienia z czymś jeszcze, ale nie chcę Was naprowadzać na ten trop, bo popsuję niespodziankę.
„Gnaw” szybko mnie zaangażował w opowiadaną historię. Dużo czasu poświęcono na zarysowanie warstwy dramatycznej, czyli przedstawienie sytuacji życiowej Jennifer, co stanowi punkt wyjścia dla wszystkich filmowych wydarzeń. Dzięki temu jej los nie był mi obojętny.
Najmocniejszym, moim zdaniem, elementem fabuły jest wątek przypadłości bohaterki. Plamy na jej ciele, kojarzące się z jakość nieprzyjemną chorobą zakaźną, albo zażywaniem twardych narkotyków to punkt zapalny w całej historii.
Najpierw podobne objawy widzimy bowiem u sąsiadki Jennifer. Widzimy jak cierpiąca kobieta jest mijana z obojętnością, a nawet gorzej. Widzimy jak patrzy na nią Jennifer. To samo spotka ją samą i to już wkrótce.
Bez skuteczne poszukiwanie pomocy, podejrzenia jakie są kierowane w jej stronę i ostracyzm z jakim spotyka się w czasie rozmowy o pracę. Wszystko to wpędza ją w poczucie paranoi.
We wszelkiego rodzaju body horrorach środek ciężkości zwykle spoczywający na jakimś zewnętrznym antybohaterze przesuwany jest na osobę bohatera, na jego własne ciało, tak jakby ono było wrogiem, ono chciało zabić naszego bohatera. Dokąd można uciec od samego siebie? Jak się bronić? Body horrory żerują na naszym lęku przed chorobami, nie boją się wizualizować najgorszego i na tym polega ich siła. Muszę stwierdzić, że nie spotkałam dotąd filmu z tego gatunku, który nie zrobiłby na mnie wrażenia.
Wątek typowy dla body horroru, wątek paranoid thrillera to nie wszystko co oferuje scenariusz, bo nieoczekiwany – przynajmniej przeze mnie zwrot akcji otwiera inną perspektywę.
Czy warto było zbaczać w tym kierunku ocenicie sami. Ja jestem z tego filmu całkiem zadowolona.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:6
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
63/100
W skali brutalności:2/10
Zły tytuł poprawny to apartament 212