Ciemno, prawie noc (2019)
Alicja Tabor jest pochodzącą z Wałbrzycha dziennikarką. Reportaż nad którym aktualnie pracuje poświęcony jest sprawie zaginięć dzieci do jakich doszło w jej rodzinnym mieście.
Alicja przyjeżdża więc do domu, z którym nie wiąże najcieplejszych wspomnień i rozpoczyna dziennikarskie śledztwo. Każdy kolejny wywiad unaocznia ogrom zepsucia jakie trawi mieszkańców niegdysiejszych ziem odzyskanych. Zaś sama Alicja zagłębiając się w śledztwo odkrywa coraz więcej powiązań z historią swojego dzieciństwa.
„Ciemno, prawie noc” to kolejny polski produkt filmowy oscylujący w okolicy gatunku grozy. Kryminał, może thriller, na pewno ciężkie kino psychologiczne. Za reżyserie odpowiada Borys Lankosz, który miał już okazję przekładać literaturę na język filmu. Wówczas dokonał tego z prozą Miłoszewskiego, konkretnie z „Ziarnem prawdy”, które miałam okazję czytać. Film też widziałam i z całym szacunkiem, nie moje klimaty, niezbyt wysokie loty. Natomiast „Ciemno, prawie noc” to już skok na głęboką wodę.
Film jest przepełniony metaforyką, aż roi się tu od wątków onirycznych, baśniowych. Tu gdzie autor prozy może popuścić pasa, w dużej mierze zdać się na wyobraźnię czytelnika, półgębkiem przemycić pewne informacje filmowiec musi zmieścić się w ramach. Jak bezlitośnie ciasne potrafią być te ramy pokazuje cały szereg filmowych adaptacji literackich, które mimo ogromnego sukcesu pierwowzoru okazały się kompletnym fiaskiem.
Nie powiem, żeby „Ciemno, prawie noc” zdecydowanie należał do tego grona, ale po seansie z filmem poczułam paląca wręcz potrzebę zgłębienia tej historii. Tak, trzeba przeczytać książkę. Podobno Lankoszowi odradzano branie się za prozę Joanny Bator i oglądając jego filmowe zmagania z tą historią jestem w stanie znaleźć temu uzasadnienie. To nie jest historia zbyt filmowa. Skróty bardzo jej nie służą, nie tylko dlatego, że nie pozwalają się rozpędzić, ale ze względu na wymuszone przez język filmu uproszczenia. Myślę, że wiem, co chciała przekazać autorka „Ciemno, prawie noc”, ale w filmowy skrót tej pointy przypomina przechadzkę po gabinecie strachu. Nie ma żadnej równowagi między dobrem a złem. Jest tylko zło, i to jednej kategorii.
Ten film mnie zdołował. Jego klimat, któremu świetnie przysłużyły się zdjęcia Koszałki, jest dojmująco przygnębiający. Każdy kolejny kadr jest bardziej posępny od poprzedniego. Nigdy nie byłam w Wałbrzychu i kojarzę go głównie z lektury „Panny Nikt”, ale podejrzewam, że taki obraz miasta i jego mieszkańców nie zachwyci osób, które się z niego wywodzą.
To film poświęcony piętnowaniu krzywd wyrządzonym dzieciom, ale moi drodzy, nie jest to warsztat teoretyczny i grożenie palcem. Wszelkie odmiany okropności są tu rzucone widzowi w twarz, bez żadnego znieczulenia. Matka molestująca córkę, przymiarka do zbiorowego gwałtu na dziecku, bicie i wszelkie inne nadużycia. Kurwa, nawet skalpowanie. Aż chce się powiedzieć, co ta Bator miała w głowie?! Ale zaraz, czy ona to wymyśliła? Czy takie rzeczy się nie działy i nie dzieją?
A w tym wszystkim mamy jeszcze baśń. Baśń o potworach zwanych kotojadami i kociarach przybywających na ratunek, magiczne perły, jabłka i króliczą norę, w której leży martwa dziewczynka.
Główna oś fabularna nie jest wymyślna. Ot mamy dziennikarkę z traumą, którą życie zawodowe popycha w głąb wspomnień z dzieciństwa. Leci „Ostrymi przedmiotami„, czyż nie? Pod tym względem nie ma fajerwerków, ale myślę, że taki punkt wyjścia jest wystarczający – na dobry złego początek;)
Żałuję seansu z filmem i nie dlatego, że jest zły. Uważam, że jest dobry, może bardzo dobry, a przynajmniej niezły. Szkoda mi że nie poznałam tej historii w jej pierwotnej formie.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:9
Klimat:9
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności: 3/10
Dzieki za ten wpis. Juz wiem ze nigdy nie obejrze tego filmu ani nie przeczytam ksiazki. Zło ktore w ten najgorszy z mozliwych sposobow wyrzadza sie dzieciom jest ponad moje sily i wyobrazenie o takim skurwysyństwie. Nie jestem w stanie nawet o tym nyslec. Koniec.
Błąd w tytule. „Ciemno, prawie noc” a nie ciemność ? polecam lekturę książki, uważam że niektórych powieści nie powinno się ekranizowac niestety
się poprawi