Dallas 63 – Stephen King
Trzydziestoletni nauczyciel języka angielskiego Jake Epping za sprawą swojego znajomego, Al’a odkrywa możliwość podróżowania w czasie. Nie wehikułem, lecz przy pomocy sekretnego przejścia mogącego w jednej sekundzie przenieść człowieka do jednego jesiennego dnia roku 1958 w małym amerykańskim miasteczku.
Al korzystał z niego wielokrotnie i ochoczo udowadnia Jake’owi , że jest to jak najbardziej możliwe. Dzieli się jednak tą wiedza nie bez powodu. Podróże do przeszłości, a tym samym możliwość wpływania na nią, zainspirowały do osobliwego pomysłu. Jak sam stwierdza największe historyczne przełomy, największe społeczne zmiany zawsze poprzedzały zamachy. A gdyby tak zapobiec jednemu z nich?
Nawet osoby nieszczególnie zainteresowane historią Stanów Zjednoczonych z pewnością mają swoje skojarzenia na temat hasła: Dallas ’63. Chodzi oczywiście o zamach na prezydenta Keneddy’ego, jedną z największych amerykańskich traum.
Stephen King wykorzystuje historię owego zamachu do snucia rozważań na temat podróży w czasie i ich konsekwencji. Co byłoby gdyby były możliwe?
Pisarz nie wdaje się w naukowe rozprawy, przejście do przeszłości po prostu jest. Nazywa je króliczą norą i ani myśli przez całą powieść zdradzić cokolwiek na temat jej powstania. Skupia się nie tyle na fantastycznej otoczce owego zjawiska, co na potencjalnych konsekwencjach, dość przyziemnych, jej istnienia.
Książka jest mega długa, jak to bywa u Kinga. Fabuła przebiega dość nierówno i momentami można odnieść wrażenie, że King zapętlił się w swojej historii i nie wie do końca dokąd ona zmierza. Najmniej potrzebny wydał mi się wątek Derry, miasteczka znanego z powieści „It”. Poświęca mu sporo czasu, ale moim zdaniem nie wnosi ono wiele do wątku przewodniego.
Mamy tu też sporo wątków obyczajowych, rzec można romantycznych nawet, bowiem nasz podróżnik w czasie czekając na sądną datę poznaje miłość swojego życia, w osobie skromnej bibliotekarki, Sadie. Wątek Sadie jest już ciekawszy (miotła O_O) i nie można mu odmówić istotności.
Niewiele w tym wszystkim jednak horroru. Jest to bardziej powieść obyczajowa z wątkami sci-fi. Długo nosiłam się zamiarem jej przeczytania, ale jak się okazało, będzie ona raczej daleko w czołówce moich ulubionych utworów Kinga. Nie to, żeby mi się nie podobała, była okej, ale tylko okej.
Z uwagi na to, że nie należę do grona pasjonatów teorii spiskowych, ani w ogóle historii Ameryki, cała sprawa z zamachem na prezydenta była dla mnie pełna nowości. King bardzo ciekawie przedstawił sylwetkę zamachowca, jak zawsze dając popis solidnej psychologii postaci.
Reasumując, książka solidna, ale nie porywająca.
Moja ocena: 7/10
Ahh, jedna z moich ulubionych książek Kinga 🙂