Lifechanger / Złodziej dusz (2018)
Drew nie wie kim tak naprawdę jest. Od lata wciela się w kolejnych ludzi, bo tylko regularna wymiana ciała może mu zapewnić przetrwanie. Jego jedynym celem wydaje się zbliżenie się do pewnej kobiety, która każdego wieczoru przesiaduje samotnie nad kieliszkiem.
Dziwny film. Niby można go zaliczyć do kategorii vampire movies, ale jego bohater klasycznym wampirem nie jest. Posiada nadnaturalny talent, który pozwala mu na 'przejmowanie żyć’. Sam proces owego przejęcia kojarzyć się może z czymś z kategorii sci-fi, ale to też nie jest do końca to. Utrudnia to nieco odbiór filmu, bo ciężko powiedzieć o czym tak naprawdę mówi, a jego finał ani myśli nam to wyjaśnić.
Fabuła ogranicza się do metafizycznych rozważań naszego dość anonimowego bohatera towarzyszącym kolejnym morderstwom.
Można powiedzieć, że nasz Drew ma coś z Hrabiego Draculi, który nie bacząc na nic dąży do połączenia z ukochaną. Jedynym co spędza mu sen z powiek to pytanie, czy gdy wyjawi jej swoje prawdziwe oblicze, ta zdoła go zaakceptować?
Swoją egzystencję ogranicza do walki o przetrwanie i tak też o nim mówi. To właśnie chęć przetrwania, właściwa wszystkim żywym organizmom stanowi usprawiedliwienie dla jego czynów.
Czy taka historia może się podobać? Jest w stanie zainteresować? Jeśli lubicie opowieści oparte na monologu głównego bohatera, to ten tym narracji może Wam przypaść do gustu, jednak nie wiem, czy sam pomysł wyjściowy jest wystarczająco atrakcyjny, żeby do siebie przekonać.
Zdecydowanie odradzam film wielbicielom wartkiej i efektownej akcji, komu zaś mogę polecić? Być może tym, którzy chcą spojrzeć na problematykę wampiryzmu od bardziej analitycznej strony aniżeli zażyć rozrywki.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa: 6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś:5
52/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz