Wilkołak (2018)
Polska, rok 1945. Grupa dzieci pod opieką najstarszej z nich, Hani, przybywa do prowizorycznego sierocińca zorganizowanego w zrujnowanej posiadłości pośrodku lasu, gdzieś w górach. Tam po wyzwoleniu z obozu Gross -Rosen mogą cieszyć się namiastką wolności. Jednak ta wolność naznaczona jest obozową traumą i głodem, który doskwiera dzieciom w zasadzie pozostawionym samym sobie. Czekając na pomoc ze strony Rosjan zostają otoczeni przez błąkające się w okolicy esesmańskie psy, szkolone do zabijania uciekających więźniów.
Nie uronię żadnej okazji by poobcować z polskim kinem grozy, choćby miało to być najchujowsze kinowe doświadczenie sezonu ;D Oczywiście liczyłam się z tym zasiadając do seansu z „Wilkołakiem”, ale miałam też nadzieję na coś… bo ja wiem? Super?
Nie mogę powiedzieć by film zawiódł nadzieje, ale obeszło się też bez fajerwerków.
Czy ma szanse spodobać się szerszej publiczności? Myślę, że tak. Wojenne klimaty jeśli chodzi o polskie kino nadal są na topie, jednak nie jest to dzieło spod znaku opowieści o bohaterskich powstańcach przepełnionych ideałami, czy dzieło bardzo polityczne. Dzieciakom z filmu Panka bliżej do bohaterów z „Władcy much” niż z „Kamieni na szaniec”.
Mimo że nie jest to typowy horror w mainstreamowym rozumieniu, może przysporzyć przykrych skojarzeń. Jeśli chodzi o mnie, największe wrażenie zrobił na mnie niezwykle naturalistyczny obraz dziecięcej natury wypaczonej i naznaczonej obozowym piekłem.
Te dzieci, z których znaczna część całe swoje dzieciństwo spędziła w pasiastych pidżamach bardziej przypomina zdziczałe zwierzątka niż istoty ludzkie. Jedna z dziewczynek nie nauczyła się nawet mówić, czy to z powodu braku możliwości rozwoju czy z problemów natury psychologicznej. Ich jedynym celem jest przetrwanie, zaspokojenie najniższych potrzeb. Ich rzedkie zabawy są odzwierciedleniem tego czym przesiąkły: przemoc, destrukcja, tresura. Na dziecięcych aktorach spoczywa cały ciężar filmu i one ten ciężar podźwignęły za co im chwała.
Punktem kulminacyjnym jest pojawienie się psów, niemieckich owczarków, jawiących się niczym wilki, które wyszły z lasu na polowanie. Jednak czy to one są rzeczywistymi antybohaterami? Chyba dość szybko zmienicie zdanie 🙂
Tytułowy wilkołak, to nie postać z legend, obrośnięty sierścią człowiek wyjący do księżyca, a raczej metafora pewnej transformacji, transformacji w swojego własnego wroga. Z resztą takich metafor jest tu więcej, przemycane są nawet w … ubraniach, co przydaje całej historii pewnej baśniowości, podobnie jak obsadzenie na pierwszym planie dzieci.
Klimat filmu jest dość klaustrofobiczny z racji ograniczonej przestrzeni na jakiej się rozgrywa, a dodajmy jeszcze do tego późniejsze uwięzienie z powodu wroga czającego się u drzwi. Świetne wrażenie robi też sama posiadłość wybrana na miejsce akcji. Stary pałacyk, który mimo że lata świetności ma już dawno za sobą nadal jest wielkopańskim pałacem, do którego grupa zdziczałych dzieci pasuje jak Karolak do roli amanta.
Podsumowując, wrażenia bardzo pozytywne, jednakże nadal czekam na pełny rozkwit polskiego kina grozy i może, może się kiedyś doczekam 😉
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:7
65/100
W skali brutalności: 1/10
Lilith napisał
W jakie zakamarki internetów trzeba się udać, żeby ten film znaleźć?
ilsa333 napisał
Film jest udostępniony na platformie Vod TVP1 – między innymi;)
Lilith napisał
Świetnie, dzięki 😀