Polaroid (2019)
Bird jest nieśmiałą nastolatką, która pracuje w antykwariacie. Właśnie tam jej kolega znajduje stary aparat typu polaroid z lat ’70, który postanawia sprezentować dziewczynie. To właśnie jemu Bird robi pierwsze zdjęcie, a wkrótce po tym zabiera archaiczny sprzęt na domówkę. Tam uwiecznia na fotografii kilku znajomych i swoją sympatię Connora. Tego samego dnia do Bird dociera informacja o śmierci kolegi z antykwariatu. Dziewczyna szybko nabiera przekonania, że śmierć czeka każdą z osób uwiecznionych na jej zdjęciach.
„Polaroid” to nic innego jak kolejny teen horror, w którym złowroga siła próbuje wyeliminować grupę nastolatków. Tym razem zło tkwi w starym aparacie.
Jak na horror debiutanta technicznie jest całkiem niezły, ale brakuje to jakiegokolwiek powiewu świeżości, który mógłby wyróżnić go z szeregu jemu podobnych.
Mnie film skojarzył się nieco ze starszym i lepszym „Time lapses” i z … „Laleczką Chucky”. Drugi tytuł może Was zaskoczyć, więc już spieszę z wyjaśnieniem. Oczywiście podobieństwo w sferze opętanego przedmiotu to pierwsza rzecz, ale chodzi też o samą scenę, w której zło w ów przedmiot wnika. Generalnie jest to jeden z wielu wtórnych elementów w tym filmie.
Praktycznie przez cały czas trwania seansu z „Polaroidem” miałam wrażenie deja vu i jakbym miała wyróżnić jakąś cechę charakterystyczną byłby mi ciężko. No, dobra, nie zabili aparatem psa. I chwałą im za to oczywiście. Zapunktowali.
Cała reszta to, no cóż… typowo mainstreamowy pomysł, który stara się zaskoczyć widza, ale przez kurczowe trzymanie się ram nie ma na to szansy. Ogląda się go jednak przyzwoicie i jeśli chcecie zabić trochę czasu czymś niegroźnym, to będzie to bezpieczny wybór.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:7
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:5
51/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz