Detoks & Trans – Krzysztof Domaradzki
Tomasz Kawęcki jest komisarzem łódzkiej dochodzeniówki. Nie jest ani przykładnym obywatelem, ani przykładnym policjantem. Jednak jego policyjny nos, swoisty instynkt łowcy sprawia, że to właśnie jemu powierzona zostaje sprawa zabójstwa studentki. Detektyw zaczyna łączyć sprawę z inną zbrodnią sprzed lat. Prowadząc śledztwo nie cofa się przed zejściem w najciemniejsze rewiry miasta.
„Detoks” stanowi literacki debiut Krzysztofa Domaradzkiego, dziennikarza, który w swojej pracy jako redaktor magazynu „Forbes” pisze o bogatych i sławnych ludziach sukcesu. „Trans” jest jego kontynuacją owego debiutu.
Obydwie książki stanowią podręcznikowy przykład kryminału z detektywem w roli głównej. Już od czasów Sherlocka Holmesa wiadomo, że konwencjonalny portret detektywa nie sprzeda się. Dlatego też najpopularniejszy filmowi, czy literaccy śledczy to życiowi pomyleńcy, często działający na granicy prawa i posługujący się niebanalnymi metodami w swojej pracy.
Zaś owi sławni i bogaci, którymi otacza się w swojej pracy debiutujący autor to gotowe odlewy antybohaterów. Ludzi krańcowo zepsutych, zdegenerowanych , pozbawionych sumienia. Intryga jakiej zalążek zaprezentowano w pierwszym tomie nabiera rozpędu w drugim.
Obydwie powieści odniosły niemały sukces i zyskały sympatię czytelników. Mogę powiedzieć, że się temu dziwię i nie dziwię jednocześnie. Brzmi to cokolwiek dziwnie, ale już spieszę z wyjaśnieniem.
„Detoks ” i „Trans” stanowią przykład tego rodzaju literatury, która przypadnie do gustu praktycznie każdemu, kto gustuje w kryminałach. Autor nie eksperymentuje z formą, ani konwencją. Piszę bardzo sprawnie, radzi sobie ze zbudowaniem i rozwijaniem zagadki. Nie ma się do czego przyczepić.
Z drugiej jednak strony, nie ma też zbytnio nad czym się zachwycić. Nie znalazłam w obydwu książkach niczego co mogłoby je wyróżnić spośród tłumu. Główny bohater charakterystyczny, jest momentami mocno na siłę charakterystyczny. W budowie jego postaci dochodzi do przegięć, które zmniejszają jego wiarygodność. Podobne odczucie miałam względem czarnych charakterów. Trochę to dla mnie nazbyt zero-jedynkowe. Nie mniej jednak muszę przyznać, że nie przeszkadza to w czytaniu i zaangażowaniu w historię w takim stopniu bym mogła powiedzieć: „Panu już podziękujemy”.;)
Moja ocena: 6+/10
Za książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Dodaj komentarz