Nie otwieraj oczu – Josh Malerman
Malory i dwójka dzieci nazywanych przez nią chłopcem i dziewczynką opuszcza względnie bezpieczny azyl i udaje się w niebezpieczną podróż, która jednak daje jej nadzieję, na lepszy los dla niej i dzieci. Owa podróż to przeprawa przez rwącą rzekę na chybotliwej łódce z zasłoniętymi oczami. Kobieta może polegać jedynie na słuchu, swoim i dwójki czterolatków.
Jakie okoliczności zmusiły ją do tego? Czemu w jej świecie największym niebezpieczeństwem jest otworzenie oczu?
W końcówce ubiegłego roku platforma Netflix wypuściła w świat film z Sandrą Bullock pt. „Nie otwieraj oczu„. Film utrzymany w konwencji horroru z elementami sci-fi i survivalu odniósł nie mały sukces. Mniej więcej w tym samym czasie polscy czytelnicy doczekali się wydania na rodzimym rynku powieści pod tym samym tytułem będącej jednocześnie pierwowzorem produkcji filmowej.
Z zasady jeśli chodzi o książkowe ekranizację przygodę z daną historią należy zaczynać od książki, nie filmu. W praktyce jednak często bywa odwrotnie z uwagi na to, że dopiero filmowa ekranizacja doprowadza do popularyzacji książki, o której wcześniej mogliśmy w ogóle nie słyszeć.
Mimo że Josh Malerman wydał „Bird box” w 2014 roku, dopiero filmowa wersja tej opowieści doprowadziła do zainteresowania się tym tytułem polskiego rynku wydawniczego.
Tak więc, po raz kolejny dopuściłam się złamania zasady pierwszeństwa książki i najpierw obejrzałam film. Nie wiem, czy miało to korzystny czy niekorzystny wpływ na mój odbiór literackiego pierwowzoru. Powiedziałabym, że wpływ był w zasadzie żaden. Za wyjątkiem tego, że Malory miała dla mnie twarz sandry Bullock.
Autor powieści jest nie tylko pisarzem, zajmuje się też pisaniem scenariuszy i być może dlatego jego książka wydaje się gotowa do wyświetlenia na ekranie. Oczywiście występują subtelne różnice pomiędzy filmem a książką, ale jak to bywa w przypadku literatury i filmu, główną różnią jest mniejsza pobieżność w rozbudowie wątków w przypadku książki. Czytelnik ma szansę uzyskać wyjaśnienie na pytania, które zignorował film.
Prosty język książki sprawił, że czytało mi się ja równie lekko i bez wysiłku co śledziło wydarzenia na ekranie. Pytanie tylko, czy książka ma wiele do zaoferowania osobie, która już widziała film? Moim zdaniem warto po nią sięgnąć dla samej atmosfery jaką buduje. Napięcie, poczucie zagrożenia, nieuchronność pewnych wydarzeń. Wszystko to możemy odczuć dużo mocniej zagłębiając się w tekst i posiłkując własną wyobraźnią, niż bazując tylko na tym co oferuje ekran i głośnik.
Moja ocena: 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna owca.
Dodaj komentarz