Rust Creek (2018)
Savyer wkrótce kończy studia. Gdy zostaje zaproszona na rozmowę o pracę do odległego Waszyngtonu, bez chwili wahania wsiada do auta i rusza w drogę. Niestety nawigacja wyprowadza ją w pole. Młoda kobieta gubi drogę. Zatrzymując się pośród lasów wpada w oko dwóm miejscowym oprychom, którzy w nachalny sposób próbują namówić ją na wspólną zabawę. Gdy do głosu dochodzą argumenty siłowe ranna Saver jest zmuszona do ucieczki przed siebie, bez planu i bez większych szans na ratunek.
Mówi się, że filmy grozy są dla chłopców. Większość stron o tej tematyce prowadzą faceci, większość twórców, pisarzy, czy tym bardziej reżyserów to faceci. „Rust Creek” Jean McGrowan w hollywoodzkim świecie został obwołany horrorem feministycznym, rzeczą bardzo potrzebną. By podkreślić ów feministyczny wymiar przedsięwzięcia do produkcji zostały zatrudnione głównie kobiety. Jak więc wypada ten typowo kobiecy głos w męskim świecie?
Moim zdaniem wypada bardzo dobrze. I nie koniecznie ze względu na swój feministyczny wydźwięk. Jest po prostu dobrym survivalem ze sporą domieszką thrillera.
Nasza bohaterka, silna i niezależną, siłę kształtuje uprawiając sport, niezależność podkreśla udając się w długą podróż bez informowania kogokolwiek o tym fakcie. Swój los zawierza Google Maps i nieoczekiwanie ląduje w dupie. Kto nie przeklął w swoim życiu janosika nie pierwszy rzuci kamień. Na jej drodze staje dwóch szemranych typów, którzy ewidentnie chcą z nią zagrać w trójpolówkę. Dziewczę niechętne, więc zapomnijmy o tysiącleciach ewolucji: za włosy i do jaskini. Savyer udaje się uciec, ale instynkt łowiecki samców daje o sobie znać. Żeby nie było, że polują na nią tylko dla zaspokojenia chuci, na plan wkracza wątek kryminalny związany z narkotykami. Jest to wątek dość istotny dla sprawy i powoli zacznie się rozwijać.
Kogo jeszcze spotka Kapturek w stumilowym lesie nie zdradzę, ale mogę Wam powiedzieć, że akcja praktycznie nie zwalnia tempa i z pewnością zaangażuje przynajmniej większość z Was.
Całość przypadła mi do gustu choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektóre wątki zostały tu umieszczone tylko po to by podkreślić babskość tego filmu. SPOILER: Narodziny uczucia pomiędzy samotnym wilkiem a kapturkiem. Miłość zrodzona w minifabryczce mefy. KONIEC SPOILERA. Myślę, że film ma szansę zaspokoić apetyty miłośników horrorów survivalowych, ale także thrillerów, więc polecam ze spokojem.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:8
Zabawa:8
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
68/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz