Den skyldige / Winni (2018)
Asger Holm jest policjantem czasowo oddelegowanym do pracy na dyspozytorni numeru alarmowego. Pewnego wieczoru odbiera telefon od kobiety, której dziwne zachowanie początkowo każe mu zbagatelizować sprawę. W końcu jednak detektywistyczny instynkt bierze górę i Asger zaczyna rozumieć w jakim kłopocie jest dzwoniąca Iben.
Pamiętacie thriller z Halle Bery „Połączenie”? Podobał się Wam? W takim razie spokojnie możecie zasiadać do seansu z jego Duńskim odpowiednikiem. „Winni” jest nawet o klasę lepszy, w końcu to kino skandynawskie, nie amerykańska, czysta komercja.
Głównym bohaterem jest policjant zawieszony w zwykłym trybie służby, czekający na proces sądowy, który ma udowodnić jego niewinność w sprawie zabójstwa.
Asger zabił na służbie człowieka. Jego małżeństwo się rozleciało, a on wylądował na słuchawce. W przeddzień pierwszego przesłuchania w sądzie mężczyzna odbiera połączenie na numer alarmowy. Dziwna kobieta mówi do niego per skarbie i w dziwny sposób komunikuje potrzebę pomocy. Pijana? Nie. Uprowadzona. Jak? Przez kogo? Dlaczego? Tego wszystkiego dowiecie się w trakcie rozwoju akcji filmu.
Nie mogę wam w tej materii zdradzić zbyt wiele, bo wszystko bym popsuła. Ale mogę Was zapewnić, że jest to historia z kilkoma twistami, której nie brakuje napięcia.
W zasadzie jest to teatr jednego aktora, więc wszystkie ozdobniki i wszelkie rozpraszacze zostały zredukowane do minimum. Skupiamy się więc na Asgerze i jego rozmówczyni. Policjant bardzo stara się jej pomóc, ale nie jest to proste. Siedząc w dyspozytorni ma mocno ograniczone pole manewru, mimo wszystko wykorzysta wszystkie możliwe opcje, a my jesteśmy tego świadkami. Tam gdzie Halle Bary biegała, biła, krzyczała, tu Duńczyk tłumaczy, analizuje, zbiera fakty. Nie zobaczymy jego rozmówców. Musimy więc zaangażować się w sprawę osoby, która jest dla nas praktycznie anonimowa. Podobnie jak musiał Asger. Przysłuchując się tym rozmowom poznajemy bohaterów i ich życiową sytuację. Utrzymać widzą przed ekranem w takim układzie wcale nie jest łatwo, ale Gustavowi Mollerowi się to udaje.
Nie mam produkcji nic do zarzucenia. Nie jest efekciarska, ani na siłę przedramatyzowana. Aktorstwo jest dobre, a historia wciągająca. Nie jest to może film dla miłośników kina z pompą, ale zdecydowanie ma szanse się podobać.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:8
Zabawa:8
Zaskoczenie:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:6
To coś:8
70/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz