Cuando los ángeles duermen/ Gdy anioły śpią (2018)
German, kochający mąż i ojciec małej córeczki śpieszy do domu pośród mroku nocy. Są urodziny córki, a on po raz kolejny przedłożył pracę nad rodzinę.
Gdy w końcu udało mu się wyjść z firmy wściekłe słowa żony rzucane w czasie rozmowy telefonicznej kazały mu zrezygnować z odpoczynku i czym prędzej gnać do domu.
Poruszając się po drodze z dala od jakiejkolwiek cywilizacji mężczyzna zasypia z kierownicą. Budzi się gdy jest już za późno.
Wygląda na to, że na kompletnym bezludziu kręciły się dwie nastolatki. Jedna z nich wpadła pod jego koła. Druga, zszokowana i przerażona bez chwili namysłu nazywa go mordercą.
„Gdy anioły śpią” to ostatnia tegoroczna propozycja od Netflixa jeśli chodzi o gatunek grozy. Ostatnia i jedna z lepszych ogółem choć odpowiada za nią twórca o dość skromniutkim dorobku, z którym do tej pory nie miałam okazji się zetknąć. Za to Hiszpan, a jeśli chodzi o kino europejskie z gatunku Hiszpania jest w czołówce moich ulubieńców i chyba tylko zimnokrwiści Skandynawowie są w stanie z nią konkurować.
Historia Germana, którą poznajemy w filmie opiera się na schemacie, który bardzo lubię. Można go nazwać efektem domina, bo jedna głupia decyzja bohatera prowadzi do konsekwencji, które spadają na niego lawinowo.
Wydaje się że wszystkim rządzi przypadek, albo jakieś tragiczne fatum. Wszytko zaczyna się od nieobecności na urodzinach córki. To chyba pierwszy błąd naszego bohatera. Machina ruszyła. Nie był wstanie odmówić przełożonym przez co naraził się na furię żony i rozczarowanie w migdałowych oczach córeczki.
Chcąc to odkręcić stara się jak najszybciej dotrzeć do domu. Wie, że ledwo ciągnie, a w takich sytuacjach nie trudno o drzemkę za kółkiem na prostej drodze. Jak mówi nieśmiertelne prawo Murphiego: jeśli coś ma się spierdolić na bank się spierdoli.
German zasypia i potrąca zbłąkaną nastolatkę, która wraz z kumpelą zerwała się z imprezy. Druga z dziewczyn atakuje go nie chcąc słuchać tłumaczeń. Świat jest zły, ludzie czynią zło, bo są źli. Sylvia jest przekonana, że German nie zamierza jej pomóc, nie uratuje jej koleżanki, raczej pozbędzie się niewygodnych świadków swojego przestępstwa. German gorąco pragnąc udowodnić swoją prawość tylko pogłębia podejrzenia rozhisteryzowanej nastolatki.
„Mamusiu czy anioły śpią?” – pyta mała córeczka Germana
„Tak śpią” – Odpowiada zmęczona i wkurwiona na męża mama
„To kto nas wtedy pilnuje?” – pyta roztropnie dziewczynka
Fabuła filmu nie obfituje w typowe dla thrillera zwroty akcji, nie mniej jednak nie powinno Wam zabraknąć emocji z rodzaju tych jakie powodować może wpadnięcie do bagna, czy inne grzęzawisko, kiedy to każdy kolejny ruch powoduje głębsze zanurzenie.
Oczywiście historia może Wam się wydać zbyt przejaskrawiona. Czasem ciężko uwierzyć w skale ludzkiej głupoty i brak logiki w działaniu, ale osobiście oddaje sprawiedliwość w ręce twórcy, który bardzo dobrze przedstawił charaktery naszych bohaterów przez co ich działania nie wydają się tak naciągane jak gdybyśmy nie byli świadomi, że German jest pierdołą z patologicznie wysoką potrzebą społecznej aprobaty, a Sylwia narwaną gówniarą, której każdy jawi się jako potencjalny wróg.
Realizacyjnie film nie urywa tyłka, ale aktorstwo jest w porządku, a to w tym przypadku czynnik decydujący o ogólnym poziomie. Jak na film niedoświadczonego twórcy, serwowany na Netflixie, jest dobrze a nawet bardzo dobrze.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:8
Napięcie:8
Klimat:6
Zaskoczenie:6
Zabawa:8
Walory techniczne:6
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
64/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz